30 grudnia 2014

A po chuj mi te postanowienia?

Noworoczne cele chyba poległy wszystkie w ogniu. Jakby coś to TEN pościk się kłania. Co prawda zadałam maturę, ale z wymarzonymi studiami to już kurwa totalna klapa. No w sumie nie do końca zdałam, skoro miałam poprawkę z matmy. No cóż. #yolo Za to w sumie spełniło się jedno z niewymaganych a mianowicie kampania. Co do ostatniego punktu to mam wrażenie, że zamiast kochać S coraz mocniej to jebnęłam sobie funkcją liniową w dół w ciągu całego tego roku i teraz dochodzimy do naszego rowu mariańskiego. Ale to też jebać. #yolo2 Jak na razie pogłębiam się w zachwycająca psychologiczną terapię, licząc, że dokopię się też do psychiatry. Mam ochotę zmienić całe życie, bo w tej chwili mogłabym bez wyrzutów sumienia zginąć np. w walce, wypadku, chuj po prostu nie żyć. Hm.. to może postanowienia sobie jednak jebnę, ale takie bardziej realne? "oddychać" - tak, to brzmi good.

To dziwne, bo ten rok był zarazem zajebisty, ale i totalnie beznadziejny...
A nie no w sumie był taki jak całe moje życie to nie ma się czym przejmować.

Ale i tak najseksowniej wyglądam jak gotuję, bijacz.




A tak serio, jako że lubię zdjęcia, zwłaszcza swoje, oto 2014 rok na zdjęciach.
Oczywiście ograniczyłam się i bazuje na jakiś 10% z najważniejszych zdjęć, bo jakbym miała bazować na wszystkich, nie tylko tych naj naj, to poniżej byłaby ich co najmniej setka.

btw. mam za dużo zdjęć jak jestem w łóżku, albo śpię o.0




O studniówce się już nie rozpisujemy. Pomimo pewnego zdarzenia, muszę przyznać, że było to zajebiste przeżycie i każdemu to polecam, nawet jeśli nie lubi swojej klasy jakoś specjalnie. (czyli jak ja...)




Zakończenie roku z moimi pysiami, Zombie Party, Hemar i Woor, gdy dostałam pandzie*.

*tę pandzie obok Ikuto.






Kraków, Woor i Niska.






No i najważniejsze... Wrocław, gdy byłam na Comie, Coffe Planet oraz Krosno - Alcoholica i urbexy.

Aha. I jeszcze jedno. Wy mieliście Smutny Autobus, a ja miałam swój Smutny Słonecznik. Fuck Yeah! XD

2014 - studniówka, matura, koniec szkoły, praca w Anglii, Jarocin, Woodstock, poprawka z matmy, Cieszanów, studia prawnicze, Coma symfonicznie, mnóstwo urbexów, oraz szalone życie emocjonalne Resus. Podsuma: 6 osób. 4 związki, zależy co kto liczy. Mnóstwo koncertów (Coma 3 razy, Kabanos 3 razy, Luxtorpeda 3 razy, Alcoholica 2 razy, ale i tak ich kocham <3). Rzuciłam palenie, ograniczyłam picie. Poszłam do psychologa. Zakochałam się najszaleniej na świecie. I mam większą depresję niż rok temu <3

Postanowienia noworoczne:
  • spierdolić z tych studiów jak najszybciej
  • zrobić to prawko W KOŃCU
  • schudnąć, a nie tylko bigmaki i pitce
  • pierdolić Koen jak co roku
  • znaleźć pracę gdziekolwiek (czyli jednak bedo bigmaki, bo zniżki pracownicze)
  • zaliczyć pierwszą sesje, bo jak nie to wstyd będzie na cało wieś
  • nie chodzić do kościoła jak zawsze, bo moim bogiem jest spaghetti (bynajmniej nie to latające)
  • mieszkać w Górnie i odjebać sobie tam pokój marzeń (taki z lampeczkami, zabawkami do bdsm i kurwa plazmą na pół ściany, co by wieś widziała z okien. no i łóżkiem do którego da się przywiązać)
  • chce się czuć kobietą, ale w pełni; czyli życzę sobie wyleczenia z depresji i tabletek szczęścia


Jutro by mi się pewnie nie chciało, więc wrzucam post dziś, #yolo3
Poza tym i tak nie mam pojęcia, co będę robić jutro, bo jestem niezdecydowaną bułą.
Ale fakt kochani, najchętniej bym zniknęła z tego świata, albo poleciała na jakąś kurwa Kubę i piła do końca życia modżajto wystawiając dupsko z cellulitem na słońce na mej prywatnej plaży. #alemnieniestaćnaplażę
Tak więc chciałabym chociaż do Warszafki lub Wracłafka.
Liczę, że nie poobrażacie się, jak trochę pooutuję. Bo chyba taki będzie 2015 rok...

- moje przemyślenia: urosły mi cycki... nareszcie XD
- muzycznie: Roberta Flack - "Killing Me Softly" & Jamelia - "Stop"
- modowo: koronka i kabaretki; na czarno jak zwykle
- nowy cel: nie poddać się
- zachcianka: zjeśc supermięsnego burgera, najlepiej w bohomass lab
- film na dziś: "Niebezpieczne związki"
- dzisiejszy humor: niepokojąco wesoła

20 listopada 2014

I chociaż idę ciemną doliną, zła się nie ulęknę, i nie klęknę...

Cóż. Obrazek mnie natchnął, do końca nie wiem do czego, aczkolwiek idealnie się pokrywa z lecącą własnie piosenką Marysi Peszek "Pan nie jest moim pasterzem" (tytuł to wycinek tekstu), a ja akurat dziś przełamuję się, aby usunąć z Iphone aplikacje McDonalda i KFC... Czas chyba na jakieś Ewy Chodakowskie i Mel B. Nawet niekoniecznie dlatego, że jestem jakoś mega gruba, no bez przesady, gdyż anoreksja suks, ale chyba potrzebuję zainwestować w końcu porządnie w siebie. Zrzucić brzuszek, kupić jakieś kremiki na ryja no i ogólnie jeść coś innego poza tostami z majonezem :D Może zacznę brać jakieś rutinoscorbiny i tabletki musujące z powerem do życia. Nachodzi zima, czyli mniej słońca, a wraz z jego brakiem, niedobór witaminy C i hormonu szczęścia = depresja. Tak moi kochani, to moje idealne zimowe równanie. A jak wiadomo depresja = brak chęci do życia ect.

Po kampanii to ja dopiero mam niechęć do życia. Chodź nie mogę zaprzeczyć - było to cudowne doświadczenie, które nie dość że bardzo wiele mnie nauczyło, to zmieniło także nastawienie do niektórych spraw. Poza tym zrozumiałam, jak wiele ludziom się tylko WYDAJE o polityce, a jak to wygląda w praniu - pieniądze na kampanie (moje własne, helloł), praca poświęcona na roznoszenie ulotek, pukanie do drzwi, wszystkie nieprzyjemności jakie mnie przy tym spotkały (stosunkowo gdy miałam przyjemny dzień, pełen uśmiechniętych ludzi, cieszących się, że kandydat do nich zapukał umiał zniszczyć jeden gbur - no przecież w polityce to sami oszuści, złodzieje, hultaje i nicponie - a ja notabene jako 19 letnie studentka prawa idę tam również po to, żeby kraść, a powinnam się zająć "porządnym" zajęciem). Mnóstwo jest takich smaczków, jednak nie chcę się na ten temat roztrząsać. Daję sobie detoks, gdyż naprawdę wbrew jakimkolwiek pozorom, zmęczyło mnie to bardzo - i fizycznie, i psychicznie. Ale uwierzcie mi - Kielce doczekają się w końcu zmian. Może niekoniecznie chcę używać pejoratywnego słowa rewolucja, ale nie mam zamiaru siąść na dupie przed kompem, nie robiąc kompletnie nic. Nie o to mi chodzi, a tak zrobi pewnie 90% kandydatów, którzy się nie dostali... (poza tym, co robią w pracy oczywiście, ale jak wiadomo ja nie pracuję, a już tym bardziej nie w jakimś urzędzie czy coś...).
Ano i to nasuwa kolejną myśl:

MUSZĘ
ZNALEŹĆ
PRACĘ
!!!

#bez #kitu

Być studentem tak bardzo, aczkolwiek i tak zanim zacznę dietę muszę zjeść nowego burgera z maka. Czy Wy to widzicie? No widzicie to - #tak #bardzo #resus, czy nie? :D Kocham siebie za to <3 No ale... Nie mam nic hajsu. A przecież wiadomo, trzeba kupić nowy płaszcza, przydałyby się jakieś nowe buty, bluzka, koszula, marynarka, może w końcu nowy gorset, planszówka jakaś... aaaa. ile tego do chuja jest! A przecież jeszcze jedzenie :c Ano i opłaty za studia. Teraz czeka mnie chyba najgorszy okres, gdy nie dość że naprawdę jestem spłukana, to wypadałoby w końcu zaopatrzyć się w książki i zeszyty, bo na razie lecę tylko na wielo przedmiotowym brulionie :)
14 listopada w dzień przed ciszą wyborczą byłam na koncercie Kabanosa - tuż po rozdawaniu ulotek. Nie sądziłam, że będąc tak padnięta będę miała silę nakurwiać solidne pogo w gigantycznym tłumie. Tego mi brakowało! :D
Przez długi czas zastanawiałam się nad działalnością na blogu - czy kontynuować, czy może też usunąć (nie raz wychodzą tu objawy mojej infantylności, niedojrzałości, czy też głupoty), ale uznałam jednak, że nie będę udawać nikogo przed nikim. Nie mam zamiaru się wstydzić za siebie za treści jakie tu piszę i pisałam. Ani tym bardziej usuwać bloga, który stanowi dla mnie myślodsiewnię. Nie, to nie miałoby sensu wtedy go zakładać w ogóle... Wiecie, to trochę tak jak usuwać stare zdjęcia na fb tylko dlatego, że ma się na nich 13 lat, a teraz np. 20... no jak się ma fejsa tyle lat to co w tym dziwnego? To po co wgl wrzucać zdjęcia, skoro się je wyrzuci bo "za stare". Tak wiec tyle słów ode mnie w tym temacie :)


- moje przemyślenia: dostałam skrzynie na skarby na urodziny! <3
- muzycznie: "Coma live in Jarocin"
- modowo: nigdy nie byłam tak do tyłu w modzie :c
- zachcianka: Szpinak Deluxe z Maka XD
- film na dziś: "Klatka dla ptaków" <3
- dzisiejszy humor: leniuchowo

30 września 2014

Will you still love me?


Lana del Rey. Tylko tyle wystarczy. Mój dzisiejszy humor jest totalnie nieznośny, zaczyna mnie męczyć. Z drugiej strony jest cudownie. Po odpowiedzi na pytanie zdałam sobie sprawę, że wszystko co mówię skłania się do tego, że go kocham. Tylko czemu mnie tak to szokuje? Czemu boję się tego uczucia? Gdzieś w mnie żyję ja, która nie ma zamiaru się bać, albo odrzucać szczęścia, szansy na coś cudownego. Muszę ją w sobie rozbudzić. Stałam się ostatnio taka płytka, wydaje mi się. Z drugiej strony moje życie rozpędziło się w końcu. W środę zaczynam studia! :) Mam przed sobą nasz wspólny cel, dlatego postaram się być najlepsza. Czy jestem w stanie coś wypowiedzieć więcej? Starałam się bardzo wrócić do pisania, ale chyba to koniec. Wzięłam się za książkę, ale nie umiem jej skończyć, boję się, jakoby tamten świat przepadł na zawsze. Nie mam motywacji. Nawet nie czytam, choć książki, które mam do przeczytania piętrzą się ułożona na mojej szafie, co bym je widziała i o nich pamiętała. Olewam całkowicie robienie prawka, w sensie robię testy, ale jakoś bez serca. Prawda jest taka, że piję herbatę, jem albo chipsy, albo pizzę w porywach do lodów z bitą śmietaną i oglądam tanie romansidła. A czuję się wewnętrznie zakochana...
Co jest nie tak?



Ukazane powyżej chwile napawają mnie szczęściem. Osoby z nimi związane również.

- moje przemyślenia: chyba już czas
- muzycznie: Ed Sheeran, Birdy, Lana del Rey
- modowo: jak się ubierać, jako studentka? o.0
- zachcianka: po prostu spokojnie zasnąć
- film na dziś: "Zakochana złośnica"
- dzisiejszy humor: tęsknota

19 września 2014

Całe moje serce nie kocha Cie...


Wyobrażam sobie świat w którym wszystko jest prostsze. Koło Hime zawsze stały 3 osoby, które najbardziej kochała. Ja też bym chciała zatrzymać moją trójkę. Zwłaszcza że od jakiegoś pół roku wiedziałam jej zarys i teraz już wiem jaka ona jest. Wiadomo, może się zmienić, gdyż zawsze była rożna trójka, ale zauważyłam że trójką to zawsze jest. Kocham 3 osoby. I jest tu mowa o tej miłości najbardziej popularnej, czyli miłość, co ja się będę rozpisywać więcej. Choć jedna osoba kołysze się jak ząb przed wyrwaniem, po prostu zastanawiam się, czy ogrom wkurwienia, irytacji i zmęczenia z mojej strony sprawia, że to nadal może być miłość. Wiecie, wolę miłość w wersji pjur. Bo oczywiście wiadomo, jest wiele rodzajów miłości (o co mnie zresztą słodko zapytałeś). Miłością dla mnie jest też to, co czuję do moich przyjaciół. choć w czym są oni inni od trójki? Z nimi nie mogłabym być nigdy, bo nie chciałabym, albo po prostu - tu wybierz inny randomowy powód z dupy - nie zagłębiam się aż tak w to. Kocham Behemota, ale jest to miłość jak do brata. Najbardziej nie cierpię nadmiernego pitolenia o miłości. Tego dlaczego kocham kogoś tak, a dlaczego tak. Albo że skoro już mnie kochasz to to i to. Nie o to w tym chodzi. Poza tym, poza moją trójką, nikt, ale to kompletnie nikt nie ma szans na cokolwiek. A na razie największa szansę ma tylko i wyłącznie Wilk. Za 5 lat to ten drugi będzie miał większą szanse, o ile to się utrzyma oczywiście. I to nie jest nawet kwestią tego, że "ah, resus teraz says nope". Po prostu muszę mu dać czas. A jeśli chodzi o Wilka to jesteśmy chyba gotowi. Choć z drugiej strony nie myślę też o tym. Chcę mojej indywidualności. Chcę znowu przestać przejmować się ludźmi a sory, już przestałam.

(Wpadatsu na bloga Agu http://aguublog.blogspot.com/)

W końcu zbliżam się najmocniej do bycia sobą. Do bycia tym kim byłam, ale z takimi modyfikacjami, abym chciała być taką. Nie patrzę już na ludzi, ani czy moje zachowanie ich rani. Nie słucham wyżaleń, po prostu nie. I można sobie pomyśleć, że zamiast wrócić do kochanej Madzi, za którą tak wielu tęskni, schodzę na ścieżkę bezpruderyjnej suki, ale prawda jest jeszcze inna. Myśleniowo potrzebuję odpoczynku. Poza tym yolo. Uśmiecham się do porzygu i jest to dla mnie nienaturalne, choć nie powinno, przecież śmiech to zdrowie. Leczę się, aby wrócić znów do lekkiego stanu normalności i przynależności społecznej. Nie no, nie robię tak. Otaczam się tylko tymi ludźmi, których lubię, bo po co mam się męczyć z irytującymi laleczkami, ale wrednymi cwaniakami? Najważniejsze jest dla mnie i tak tylko kilka osób i tego się trzymam. Tego chcę się trzymać.

- moje przemyślenia: w końcu obejrzałam coś Monty Python'a
- muzycznie: Kabanos, i jeszcze raz mięso <3
- modowo: czerwona sukienka, czarne obcasy z czerwoną podeszwą i czerwona szminka
- zachcianka: chili, whisky i smak Twych ust
- cel na dziś: idę do teatru z synem. teatr pierwszy raz od lat
- film na dziś: "Zanim zasnę"
- dzisiejszy humor: wybuchowa mieszanka

14 września 2014

Wake me up, when September ends

Zauważyłam że pisanie tu mnie odpręża i relaksuje. Gdy nie mam co robić, albo nie chce mi się bardziej twórczo pisać. Problem w tym, że ostatnio prawie wcale nie chce mi się pisać. Po tak długim okresie czasu napisałam ostatnio 3 wiersze. Z okazji Najgorszego Dnia w Życiu Ever. Muszę sobie to gdzieś zapisać. Najlepiej tu. 8 września. Za rok przysięgam sobie, zapalę cokolwiek przy dobrym winie i już nie będę mieć problemów w życiu. Te osoby już mnie nie skrzywdzą. Te osoby już mi nie przeszkodzą. Ja już nie będę ich, ani nie będę nikogo. Będę swoją, aby nie być Twoją. Banalnie to brzmi. Nie wiem na co mam tak naprawdę ochotę. Nic się nie stało, a wpitalałabym lody czekoladowe z moim BFF, oglądając Bridget Jones albo Pamiętnik Księżniczki. #tak #bardzo #ambitnie
Moje serce mówi mi, że kocham, ale umysł powstrzymuje każdą dalszą myśl. Nie wyobrażam sobie z nikim przyszłości. Nienawidzę tych myśli w stosunku do Wilka, bo nie zasługuje na nie. To sprawia, że czuję się źle, zarówno wobec siebie, jak i wobec niego. Shiiit. Jednakże staram się być pierwszy raz w życiu mądrą i nie działać pochopnie. Skąd zatem mam wiedzieć, czy to już miłość, czy nadal chęć przygody? Nie chcę tak myśleć. Ale z drugiej strony cholernie boję się tego, że gdy znowu coś zacznę to znowu to runie jak domek z kart. Choć S. nigdy nie był domkiem z kart, ale rozleciał się nawet szybciej. Przede wszystkim boleśniej. Tak, teraz czuję że samo poznanie tej osoby było moją karmą. Lubię być tak masochistyczna, zawsze to lubiłam.
Książka się pisze. Może to jedno w życiu mi się uda. Jak na razie usuwam się w cień. Nie chcę nikogo widzieć, nikogo znać. Żałuje, że w przypływie radosnej chwili ustanowiłam sobie następny tydzień tygodniem dla znajomych. Na szczęście nie jest tego aż tak dużo. Poza tym dużo spotkań z synem, a jego akurat przeżyję zawsze, uspokaja mnie i wycisza. Oddalam się od Wilka. Zastanawiam się czy to jej sprawa, czy już moja. Wolę, żeby była moja. Już raz pozwoliłam komuś mnie od niego odsunąć. Ale nadal nie wiem czego chcę wobec niego. Nie czuję nic i zastanawia mnie to coraz bardziej... Może ja po prostu już nie chcę kochać?

12 września 2014

I'm gonna give you my heart.

Ostatnio dopadła mnie jakaś nostalgia. Czuję się strasznie zmęczona, ale nie znam przyczyny owego zmęczenia... Znajomi zauważyli już, ze podstawą ostatniego czasu jest "chce mi się spać". Czyżbym znów miała anemię? Muszę się przebadać, bo zbyt zaniedbuję swój organizm ostatnio. Dodatkowo mam dość spotykania się z ludźmi. Jedynie Wilk jest istotą, którą toleruję, lecz jestem zła czasami na siebie, gdy nachodzi mnie myśli, że i jego mogłabym nie widzieć. No i mój syn (nie prawdziwy oczywiście, ciężko by było, aby 19 latka miała 14 letniego syna i to wyższego o głowę :) Nawet sny mi nie sprzyjają, zwiastując coś, co już i tak odczuwam w powietrzu. Chciałabym, aby spełnił się mój plan na najbliższy rok, aby udało nam się uciec stąd, tak jak chcemy. Uśmiecham się ostatnio tak łatwo. To jest szczery uśmiech. Zawsze szukałam powodu, a teraz powodujesz, że usta same reagują, nawet wbrew mnie, robię to nieświadomie. Zresztą uśmiech jest zaraźliwy, a już zawłaszcza Twój... Wszystko się pląta, ale z tego poplątania zaczyna się coś w końcu układać. Idę na studia, prawdę mówiąc trochę żałuję, że nadal muszę tu mieszkać, ale jak na razie nie mam co marzyć o wyfruwaniu z gniazda. Ale będę blisko dla niektórych, od niektórych się oddalę. Zresztą, oby się to udało, nadszedł czas na to, abym w końcu ogarnęła swoje życie, zarówno towarzyskie, osobiste jak i każde inne możliwe. Ja wiem, że często z tego co piszę/mówię/postanawiam się nie spełnia, bo nic z tym nie robię, ale teraz wzięłam sobie jako wyzwanie spełnienie wszystkich postanowień. Zaczęłam pisać książkę! :D



"Bo w mojej głowie zamie
Czarne, czarne chmury
Zawierucha, deszcz do spółki z gradem
Jakieś obce znów głosy podpowiadają mi bzdury
Tak trudno mi, trudno mi, trudno mi, trudno mi być
Z Tobą razem"

- moje przemyślenia: matma zaliczona na 56%
- muzycznie: kocham KABANOSA <3 <3
- modowo: elegancja today! :D
- zachcianka: sushi ^.^
- cel na dziś: pokazać Ci jak wyje Wilk
- film na dziś: "Na skraju jutra"
- dzisiejszy humor: nawet radosny

29 sierpnia 2014

Wakacyjna relacja, czyli Jarocin, Woodstock, Cieszanów i może coś jeszcze.


  • Jarocin. 

Koncert Grabaż 30, czyli Strachy na Lachy & Pidżama Porno,  30-lecie Grabaża na scenie oraz duet z Nosowską do piosenki "Stąpając po niepewnym gruncie". Normalnie odlot. Następnie Kabanos na małej scenie, ale to był jedyny koncert na którym a) byłam przy bramkach, b) śpiewałam aż do zdarcia strun głosowych, c) pogowałam (koślawo i mizernie, ale zawsze pogo XD). Oraz coś, co natchnęło moje serce, coś co sprawiło że na moment wyrosły mi skrzydła i odleciałam z tej ziemi. 10 lecie płyty "Pierwsze wyjście z mroku" COMY. I Rogucki na scenie.
Zakochałam się.





No i wiadomo, koncert Luxtorpedy, Anathemy, Kultu... Dużo jaboli i piwa, kilka nowych znajomości, totalnie na hardcorze, bo pojechałam tam sama, ale było warto :)

  • Woodstock.

To dopiero był spontan, hardcore i wgl wszystko co brudne i najgorsze. Pociąg - 13 godzin siedząc na plecakach i ludziach, między przedziałami, waląc jabole, piwska, śpiąc podczas gdy ludzie przechodzą po Tobie z przedziału do przedziału. Masakra totalna i kac morderca tuż po rozłożeniu namiotu. Pierwsze dwa koncerty na jakie chciałam iść, czyli Budka Suflera i T.Love słuchałam z naszego boberowego obozowiska :)  To jednak prawda - Woodstock to klimat. Co kto lubi, nie zmuszam nikogo, aby jechał ze mną w 700 tysięczny tłum, ale ja na pewno pojadę jeszcze raz :P Koncertowo było mizernie, ale co jak co - Jelonek rozjebał system. No i 3 godzinny koncert Kabanosa w Wiosce Kryszny. Choć ja i tak nie zapomnę koncertu Acid Drinkers oraz mojego siedzenia i tańczenia w kontenerze na śmieci w japonkach XD No i powrot autostopem z noclegiem u mojej przyjaciółki w Łodzi. Wszystko się da rozwiązać :D






  • Cieszanów Rock Festiwal

Chyba najbardziej alternatywny z rockowych festiwali na jakich byłam. Klimat spoko, nie za dużo brudu, nawet tanio jeśli chodzi o papu (herbata 2-3 zł, wypasiona bułka na śniadanie za 4 zł, oraz sklep w którym pieką bułki i można kupić takie zarąbiście pachnące i chrupkie <3). Tutaj akurat rozmiotło mnie Łąki Łan. I w sumie to jedyny koncert na którym chciałam być i byłam. KSU i Acidów musiałam odpuścić w sensie wracać do Kielc, Arkonę, Luxtorpedę i Korpiklaani... przespałam ;___; Ale to dlatego że zmiotła mnie choroba :c Smuteczek trochu, ale mimo wszystko było warto. Poza tym - przez cały festiwal nic nie piłam :) w ten oto sposób zaczęłam mój challenge: nie pić do urodzin, z wyłączeniem 12 września, kiedy oto dostane wyniki matur i obalam mojego Jacka Danielsa, którego dostałam na osiemnaste urodziny *w*







Ogólnie to by było na tyle. 
Jutro całonocne ognisko pożegnalne wakacji. Dla mnie pożegnalne również dla paru spraw, które zamykam razem z tymi wakacjami 2104 roku. Tak. To był swego rodzaju przełom w moim życiu, oczywiście na dobre.

A na koniec jedyny Hujter jakiego znoszę.


- moje przemyślenia: nie picie jednak jest proste
- muzycznie: Hunter - "Pomiędzy niebem a piekłem"
- modowo: skórzana spódniczka wyjdzie z szafy? ;D
- zachcianka: poczuć po raz pierwszy usta Twe
- cel na dziś: wytrwać w dzisiejszym postanowieniu
- film na dziś: Wenus w futrze <3
- dzisiejszy humor: outsaiderski

14 sierpnia 2014

Pod Twym pancerzem zasnę, nic mi nie stanie się.

Gdy już w końcu zmotywowałam się, aby tu coś napisać (już miałam jakieś 4 nieudane podejścia, dlatego tak długo milczę), w głowie ułożyłam sobie taki oto wstęp do tego postu "gdy o tym myślę, to nie wiem co mam myśleć"... fuck. Naprawdę aż tak źle z moją składnią? Gdy myślę to nie wiem co myśleć, seriooo? 
No, nevermind.
W każdym razie gdy wracam myślami do tamtego wydarzenia to owszem, nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ale odczuwam to całą gamą emocji i barw, które czuję wewnątrz siebie. Zaczynam lubić ogień. Zwłaszcza ten który płonie w Tobie. Boję się tylko że daje mi on iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, a nie tego szukam. Ale jeśli miałabym stwierdzać, że z kimś mogę rozmawiać otwarcie i szczerze to z Tobą, choć nie tylko, ale tylko w tym przypadku jest to ekscytująca podróż w świat wariactwa. Czyli coś, czego myślałam, że nie odnajdę nigdzie. Zrozumienie w patrzeniu nocnymi oczyma. Słuchanie dźwięków, podążanie za cieniem, słuchanie bicia Ziemi. To nie są banalności dla nas. To są emocje, które umiemy odczuwać jednocześnie. Przerażające to jest dla mnie. Żyję w strachu, który swoje ręce wyciąga, gdy tylko zamknę oczy. Spływa na mnie, wraz z ciemnością.



Jak wakacje się skończą to zdam relacje z Jarocina, Woodstocku i Cieszanowa. 
Jak na razie uczę się grzecznie do poprawki z matmy <3


- moje przemyślenia: nie zawsze miłość daje siłę
- muzycznie: Kabanos <3
- modowo: gorset <3 <3
- zachcianka: jechać w dal
- cel na dziś: wyuczyć się, aby zdać
- anime na dziś: "Detroid Metal City"
- dzisiejszy humor: energetycznie

09 lipca 2014

Kiedyś różą byłam, lecz nie jestem teraz.

Chciałabym napisać piosenkę, zawrzeć w niej wszystkie słowa jakie wirują w mojej głowie, opisać wszystkie emocje, tkwiące w sercu. Myśl, że nigdy nie zostaną usłyszane sprawia, że przepadają beznamiętnie w czeluści mej niepamięci. Słucham płyty Kayah i Bregovic'a. Uwielbiam tę muzykę na humory, takie jak dziś. Spokój, ale i smutek. Niby wszystko dobrze, niby wszystko ułożone, ale nadal jestem domem z kart. Jadąc dziś o 7 autobusem stałam patrząc w niebo, idąc chodnikiem szłam z podniesioną głową... 
Będę ćwiczyć. Będę się starać odnaleźć echo mojego wewnętrznego śpiewu.


A kiedy odejdziesz, kiedy umrzesz, gdy Cie nie będzie...

Stanę się swoim własnym księżycem, odrzucając truciznę, jaką sama hodowałam w swojej głowie latami, a od której nie mogłam się uwolnić. Zabiłam Hime. Teraz porzucam Księżyc. Teraz w końcu jestem w pełni samotna, teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zabiłam i odrzuciłam wszystkich, którym mogłabym dziś szczerze płakać w ramię. Teraz w końcu patrzę na świat prawdziwymi oczami. Widzę soczystą czerwień płatków róży na oknie, widzę każdą kreskę na rysunku na ścianie, kurz na monitorze, bliznę na prawej ręce, smutek w lustrzanym odbiciu moich oczu. To przerażające jak ta płyta z muzyką teraz pasuje do mnie.
Czy tak miała się skończyć a historia? Czy zawsze muszę gubić drogę, szukając drogi? Znowu czuję pola pustki w mojej głowie. Nie umiem szukać inspiracji do pisania niebanalnych słów, a co dopiero słów, które mogłabym wyśpiewać nocą...


Wracając z lotniska byłam w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym w Otwocku. Rewelacyjny, poza tym pierwszy mój taki obiekt poza Kielcami. Jednak nie pojaram się tym, bo nie mam humoru. Za to wczoraj spędziłam całą noc z Agunesu oglądając filmy. Tak. To było meega pozytywne... Dobra nie mam już co pisać. Mam artblocka nawet w zwykłym pisaniu notki, pozdro.

- moje przemyślenia: czasami jednak pojawia się
- muzycznie: Kayah & Bregovic- "Tabakiera"
- modowo: tym razem bez szału shopping w Anglii
- zachcianka: ostatni taniec na wzgórzu
- film na dziś: "Byzantium" i "Charlie"
- dzisiejszy humor: wyciszenie

23 maja 2014

Podobno wszystko się może zdarzyć.

Nie śpię, przeglądam zdjęcia, słucham Lady Pank, Varius Manx, O.N.A., Perfectu i wielu innych tego typu. Tęsknię za czymś. Za zdjęciami, za filmami, imprezami ze znajomymi, ale pełnymi luzu, przede wszystkim tego pomiędzy naszymi relacjami, a następnie wyluzowania od problemów, których ostatnio najebało od groma. Nie ogarniam już i nie panuję nad tym co się dzieje między nami. Mam nadzieje, że to tylko iluzja, ale czuję się przyparta do muru z zadaniem wybrania między dwiema ważnymi osobami. A zmusza mnie do tego osoba, którą uważam za przyjaciółkę... (a może już w tej chwili uważałam??) Ciężko jest mi to stwierdzić, ale mam dość humorów Sz. Po prostu są granice. Kiedyś w odniesieniu do Brigitte napisałam post "Dość hipokryzji", to co więc teraz wypadałoby mi wpisać? (pisząc to, still nie mam tytułu dla postu). Tak bardzo cieszę się z wylotu do Anglii. Odpocznę, przemyślę wszystko, poukładam uczucia, myśli. Każdą wątpliwość przeanalizuję i odrzucę - oczyszczę się. Wrócę prosto na Jaro, czego więc chcieć więcej? Jedynie mogłoby się wyjaśnić tu, ale podejrzewam, że beze mnie wszystko zostanie jak jest, ewentualnie się pogorszy. Chciałabym, żebyś w końcu dorosła i dostrzegła swój egoizm. Oraz to, że inni Cię kochają, a Ty nimi manipulujesz i bawisz się. Nawet mną. Nie będę wsparciem, dla takiej osoby, a już tym bardziej w chwili, gdy stwarza mi ona problemy i mojemu otoczeniu. Zmiana planów przez własny kaprys to dziecinada.

Tak. Wkurwiłam się o to niemiłosiernie i chyba jeszcze długo, dłuuugo mi nie przejdzie...
(No, aż się musiałam tutaj wyżalić, noo!)

- moje przemyślenia: chyba jednak się zakochałam
- muzycznie: staropolsko, zlotopolsko XD
- zachcianka: obejrzeć "Frozen"
- film na dziś: "Odlot"
- dzisiejszy humor: sentymenty i wspominki ^^

19 maja 2014

Dam ci więcej niż byś chciał.


Mam okropny humor. Mam ochotę się rozpisać. Z drugiej strony mam ochotę napisać wiersz... inny niż poprzednie. Muszę się kiedyś skupić i wziąć za to, czuję że mi to pomoże w jakiś sposób odrzucić wszystkie myśli. Trzymałam się od rozmyślania, dopóki gadałam o polityce, religii, ect. Niestety, zsiadając ze skuteru pod domem czar prysł. Brak jego przy mnie mnie nie przytłacza, co jest dużym plusem, jednak z drugiej strony, po tym wszystkim do czego poprzednio przywykłam, muszę się oswoić ze zmianą, że jednak nie będzie tak blisko. To jest dobre, bo daje mi to samotność, której tak na siłę szukałam.

Nie mam siły na analizę tego wszystkiego. Wystarczy mi, że ostatnimi czasy w tym wszystkim, żyłam w świecie wyrzutów sumienia. Obiecałam się nie zamykać, ale sądzę, że nieważne czy przed nią, czy przed kimkolwiek, i tak będę się zamykać. Wystarczy tylko nie wypuszczać mnie z rąk. A co do wyrzutów, to wcale się nie dziwię, że ciągle je mam, gdyż jak spojrzałam na naszą ostatnią rozmowę, to i z jednej i z drugiej strony lecą pociski, dające powód tej drugiej do wyrzutów. Tym bardziej to nie ma sensu. Nie ma sensu nawet tego dogłębnie tłumaczyć, ani wymuszać zaprzeczenia uczuć. One są, ale przez to wszystko diametralnie inne. W takiej sytuacji tylko rozstanie jest w stanie przerwać nieustające pasmo nieufności, problemów... Rozmowa, z której ma wynikać jej walka o nas, ale z drugiej strony zmuszająca mnie do poczucia, że nie angażuję się, olewam, ect. coraz bardziej przekonują mnie, że byłam z osobą, która wytworzyła sobie mój obraz, twierdząc, że mnie tak dobrze zna (ba! a ja jeszcze w to wierzyłam), ale tak naprawdę to nie była realna wizja. Na pewno była słuszna w jakiś 80%, ale niestety, nie było tego co najważniejsze. Nie umiem tego tłumaczyć, dlatego liczę na to że ludzie będą szukać recepty. Niestety, jeśli ich szukanie ma mnie krzywdzić, to skończę to. Zawsze. I teraz także nie ma wyjątku. To chyba najpodlejsza rzecz, jaką zdecydowałam zrobić w życiu - zabić w sobie, a także chyba ostatecznie w niej uczucie, które co prawda miało szansę na istnienie zawsze, ale którego ja już nie utrzymuję. I znowu powtarzam, że to nie jest tak, że mam w dupie, nie walczę. Z wiatrakami się nie walczy. Ani o to, co już zostało skazane na porażkę. Może na starość będę sobie tzw. "pluła w brodę", kto wie. Natomiast teraz jestem pewna, czego chcę.



- moje przemyślenia: kolejny zapach, który kocham
- muzycznie: Kasia Kowalska, Varius Manx, Monika Brodka
- modowo: potrzebuję mieć dłuższe włosy ;__;
- zachcianka: popołudnie zgodnie z umową
- film na dziś: "Nic śmiesznego"
- dzisiejszy humor: chłód

"Wiele długich dni musi minąć by
Tyle gorzkich prawd Bóg wybaczył mi"

12 maja 2014

Matura.

W sumie co tu o maturze się rozpisywać. "Potop" i "Wesele", czyli dwie najbardziej nieupragnione przeze mnie lektury. Nie było źle, może nawet było dobrze. Co do matmy, osiągnęłam jakieś dziwne stadium zajebistości, będąc pewna, że zdam, wychodząc z egzaminu. Teraz już trochę mniej jestem pewna, ale kij - okaże się za miesiąc, jak dostanę wyniki. Angielskim podstawowy był tak łatwy, że aż banalny. Rozszerzony już niekoniecznie. Ustny zdany na 76%. Wos totalnie przerąbany, ale w sumie mogłam się tego spodziewać, pisząc rozszerzenie (dammn, mogłam zmienić na podstawę, którą piszę na jakieś 80%, ale oczywiście lenistwo sprawiło, że nie spojrzałam, jak wygląda arkusz rozszerzenia przed deklaracjami, so close....). Jestem właśnie przed ustnym polskim... i finito. To tyle z nowości maturalnego resusa. I teraz zostały mi tylko popijawy w Woorze, planszówki w Tunelu, Beskidy i plenery.
A 28 do Anglii do pracy :)




W tym roku koniecznie muszę jechać na Jarocin (Anathema <3, Kabanos, Kult, Grabaż 30, czyli Strachy na Lachy i Pidżama Porno, Comą też nigdy nie pogardzę <3). Na Woodstocku też zawitam, ale to bardziej z powodu chęci odkrycia klimatu, niż dlatego, że zachęcają mnie koncerty (no dobra, Coma again <3, Jelonek spoko, Acid Drinkers spoko, i to tyle...) W listopadzie Eluveitie. Wracam 7 lipca, yeeeey ~ :3


- moje przemyślenia: wkraczam na nową drogę
- muzycznie: Milky Chance - "Stolen Dance"
- modowo: celtycki krzyż :)
- zachcianka: zapiekanka i planszówki w Tunelu!
- film na dziś: "Duma i Uprzedzenie" <3
- dzisiejszy humor: stresik