23 maja 2014

Podobno wszystko się może zdarzyć.

Nie śpię, przeglądam zdjęcia, słucham Lady Pank, Varius Manx, O.N.A., Perfectu i wielu innych tego typu. Tęsknię za czymś. Za zdjęciami, za filmami, imprezami ze znajomymi, ale pełnymi luzu, przede wszystkim tego pomiędzy naszymi relacjami, a następnie wyluzowania od problemów, których ostatnio najebało od groma. Nie ogarniam już i nie panuję nad tym co się dzieje między nami. Mam nadzieje, że to tylko iluzja, ale czuję się przyparta do muru z zadaniem wybrania między dwiema ważnymi osobami. A zmusza mnie do tego osoba, którą uważam za przyjaciółkę... (a może już w tej chwili uważałam??) Ciężko jest mi to stwierdzić, ale mam dość humorów Sz. Po prostu są granice. Kiedyś w odniesieniu do Brigitte napisałam post "Dość hipokryzji", to co więc teraz wypadałoby mi wpisać? (pisząc to, still nie mam tytułu dla postu). Tak bardzo cieszę się z wylotu do Anglii. Odpocznę, przemyślę wszystko, poukładam uczucia, myśli. Każdą wątpliwość przeanalizuję i odrzucę - oczyszczę się. Wrócę prosto na Jaro, czego więc chcieć więcej? Jedynie mogłoby się wyjaśnić tu, ale podejrzewam, że beze mnie wszystko zostanie jak jest, ewentualnie się pogorszy. Chciałabym, żebyś w końcu dorosła i dostrzegła swój egoizm. Oraz to, że inni Cię kochają, a Ty nimi manipulujesz i bawisz się. Nawet mną. Nie będę wsparciem, dla takiej osoby, a już tym bardziej w chwili, gdy stwarza mi ona problemy i mojemu otoczeniu. Zmiana planów przez własny kaprys to dziecinada.

Tak. Wkurwiłam się o to niemiłosiernie i chyba jeszcze długo, dłuuugo mi nie przejdzie...
(No, aż się musiałam tutaj wyżalić, noo!)

- moje przemyślenia: chyba jednak się zakochałam
- muzycznie: staropolsko, zlotopolsko XD
- zachcianka: obejrzeć "Frozen"
- film na dziś: "Odlot"
- dzisiejszy humor: sentymenty i wspominki ^^

19 maja 2014

Dam ci więcej niż byś chciał.


Mam okropny humor. Mam ochotę się rozpisać. Z drugiej strony mam ochotę napisać wiersz... inny niż poprzednie. Muszę się kiedyś skupić i wziąć za to, czuję że mi to pomoże w jakiś sposób odrzucić wszystkie myśli. Trzymałam się od rozmyślania, dopóki gadałam o polityce, religii, ect. Niestety, zsiadając ze skuteru pod domem czar prysł. Brak jego przy mnie mnie nie przytłacza, co jest dużym plusem, jednak z drugiej strony, po tym wszystkim do czego poprzednio przywykłam, muszę się oswoić ze zmianą, że jednak nie będzie tak blisko. To jest dobre, bo daje mi to samotność, której tak na siłę szukałam.

Nie mam siły na analizę tego wszystkiego. Wystarczy mi, że ostatnimi czasy w tym wszystkim, żyłam w świecie wyrzutów sumienia. Obiecałam się nie zamykać, ale sądzę, że nieważne czy przed nią, czy przed kimkolwiek, i tak będę się zamykać. Wystarczy tylko nie wypuszczać mnie z rąk. A co do wyrzutów, to wcale się nie dziwię, że ciągle je mam, gdyż jak spojrzałam na naszą ostatnią rozmowę, to i z jednej i z drugiej strony lecą pociski, dające powód tej drugiej do wyrzutów. Tym bardziej to nie ma sensu. Nie ma sensu nawet tego dogłębnie tłumaczyć, ani wymuszać zaprzeczenia uczuć. One są, ale przez to wszystko diametralnie inne. W takiej sytuacji tylko rozstanie jest w stanie przerwać nieustające pasmo nieufności, problemów... Rozmowa, z której ma wynikać jej walka o nas, ale z drugiej strony zmuszająca mnie do poczucia, że nie angażuję się, olewam, ect. coraz bardziej przekonują mnie, że byłam z osobą, która wytworzyła sobie mój obraz, twierdząc, że mnie tak dobrze zna (ba! a ja jeszcze w to wierzyłam), ale tak naprawdę to nie była realna wizja. Na pewno była słuszna w jakiś 80%, ale niestety, nie było tego co najważniejsze. Nie umiem tego tłumaczyć, dlatego liczę na to że ludzie będą szukać recepty. Niestety, jeśli ich szukanie ma mnie krzywdzić, to skończę to. Zawsze. I teraz także nie ma wyjątku. To chyba najpodlejsza rzecz, jaką zdecydowałam zrobić w życiu - zabić w sobie, a także chyba ostatecznie w niej uczucie, które co prawda miało szansę na istnienie zawsze, ale którego ja już nie utrzymuję. I znowu powtarzam, że to nie jest tak, że mam w dupie, nie walczę. Z wiatrakami się nie walczy. Ani o to, co już zostało skazane na porażkę. Może na starość będę sobie tzw. "pluła w brodę", kto wie. Natomiast teraz jestem pewna, czego chcę.



- moje przemyślenia: kolejny zapach, który kocham
- muzycznie: Kasia Kowalska, Varius Manx, Monika Brodka
- modowo: potrzebuję mieć dłuższe włosy ;__;
- zachcianka: popołudnie zgodnie z umową
- film na dziś: "Nic śmiesznego"
- dzisiejszy humor: chłód

"Wiele długich dni musi minąć by
Tyle gorzkich prawd Bóg wybaczył mi"

12 maja 2014

Matura.

W sumie co tu o maturze się rozpisywać. "Potop" i "Wesele", czyli dwie najbardziej nieupragnione przeze mnie lektury. Nie było źle, może nawet było dobrze. Co do matmy, osiągnęłam jakieś dziwne stadium zajebistości, będąc pewna, że zdam, wychodząc z egzaminu. Teraz już trochę mniej jestem pewna, ale kij - okaże się za miesiąc, jak dostanę wyniki. Angielskim podstawowy był tak łatwy, że aż banalny. Rozszerzony już niekoniecznie. Ustny zdany na 76%. Wos totalnie przerąbany, ale w sumie mogłam się tego spodziewać, pisząc rozszerzenie (dammn, mogłam zmienić na podstawę, którą piszę na jakieś 80%, ale oczywiście lenistwo sprawiło, że nie spojrzałam, jak wygląda arkusz rozszerzenia przed deklaracjami, so close....). Jestem właśnie przed ustnym polskim... i finito. To tyle z nowości maturalnego resusa. I teraz zostały mi tylko popijawy w Woorze, planszówki w Tunelu, Beskidy i plenery.
A 28 do Anglii do pracy :)




W tym roku koniecznie muszę jechać na Jarocin (Anathema <3, Kabanos, Kult, Grabaż 30, czyli Strachy na Lachy i Pidżama Porno, Comą też nigdy nie pogardzę <3). Na Woodstocku też zawitam, ale to bardziej z powodu chęci odkrycia klimatu, niż dlatego, że zachęcają mnie koncerty (no dobra, Coma again <3, Jelonek spoko, Acid Drinkers spoko, i to tyle...) W listopadzie Eluveitie. Wracam 7 lipca, yeeeey ~ :3


- moje przemyślenia: wkraczam na nową drogę
- muzycznie: Milky Chance - "Stolen Dance"
- modowo: celtycki krzyż :)
- zachcianka: zapiekanka i planszówki w Tunelu!
- film na dziś: "Duma i Uprzedzenie" <3
- dzisiejszy humor: stresik