23 stycznia 2016

Na końcu ścieżki...

Dokładnie rok temu zaczęłam moją wędrówkę w głąb duszy. Nie sądziłam, że jej koniec okaże się być tak pozytywny i soczysty. Właśnie spędziłam 24 godziny z moim ukochanym. Nie odważę się go jeszcze nazwać miłością mojego życia, bo na razie na tym miejscu nadal utrzymuje się S. (i jako płeć piękna chyba nigdy nie zejdzie z piedestału), jednakże wiem, że to z tym człowiekiem mogłabym przejść Via Regię, zwiedzić cały świat, zasypiać i budzić się, bez znudzenia sobą spędzać każdy dzień, jeść, śmiać się, być szczęśliwą... Bo po raz pierwszy w życiu jestem w 100% naprawdę szczęśliwa i nie boję się, że to szczęście stracę. Dla takiego efektu zaczęłam moją wędrówkę, ale przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że to naprawdę mnie kiedykolwiek spotka. Zawsze czułam się takim bohaterem okresu romantyzmu, Werterem mojej epoki, czując że jestem niezdolna prawdziwie kochać, być kochaną, bez żadnych zawoalowań, dram, bez nadziei na to właśnie szczęście. Rok temu, po tym jak dostałam od niej publicznie w pysk w Tunelu stwierdziłam, że pora coś zmienić. Zaczęłam czytać "Jedz, módl się, kochaj" i ta książka już na zawsze pozostanie w mojej pierwszej 10. Dzięki niej podjęłam tak szybką decyzję o wylocie do Indii, czego nigdy nie żałowałam. W ciągu tego roku także zrezygnowałam ze studiów prawa, bo wiedziałam, że nic mi to nie da i tylko zmarnuję te 5 lat życia i do tej pory uważam to za jedną z najlepszych moich decyzji, bo kocham studia na których jestem, poza tym wyprowadziłam się w końcu z Kielc, mieszkam sama i to właśnie tu poznałam I. Poza tym, rozstałam się w końcu definitywnie z S. co było wgl jednym z najcięższych przeżyć mojego życia i wiem że gdyby nie parę osób, jakie były przy mnie w tamtym okresie, to mogłoby być naprawdę ciężko. Jeszcze do niedawna miewałam koszmary, ale teraz już chyba mogę spokojnie powiedzieć, że mam za sobą ten rozdział i znowu wróciłam do wspominania tylko tego, co było piękne, a nie tego co było złe, jak to miałam z początku. Wiersze już na zawsze pozostaną, ślad na sercu również, ale to samo serce teraz odżyło, będąc jeszcze większe, niż wtedy. Tak musiało być po prostu. Wyleciałam do Anglii na 4 miesiące, aby odpocząć od wszystkiego i ułożyć się, choć co prawda przyjeżdżając do Łodzi pozwoliłam sobie tę równowagę zachwiać przez Jelenia, aczkolwiek wróciłam do normy i teraz żyję w końcu swoim rytmem, nie czyimś, a swoim własnym, Staram się odżywiać zdrowo, ćwiczyć, uczę się, rozwijam kulturalnie, jak zawsze, choć staram się tyćkę bardziej, czytając więcej książek i starając się odkrywać nowe horyzonty muzyczne. Studiuję i sprawia mi to radość. Staram się pisać książkę i mam nadzieję, że uda mi się to w tym życiu. Moja zmiana powoli dobiega końca i prawda jest taka, że mało co jest teraz w stanie mnie zburzyć, Jadę po raz pierwszy w życiu w Bieszczady. Chcę w tym roku wrócić do Rzymu. Mam tyle planów, tyle rzeczy, które chcielibyśmy zrobić... Pierwszy raz odczuwam, że miłość może być męcząca, zwłaszcza, gdy dzielą nas te kilometry między osiedlami, a ja muszę zasypiać sama pod moim wielkim oknem ze wspaniałymi zasłonami, które mi powiesił <3 Nikomu tak nie ufałam i przed nikim nie było mi się tak łatwo otworzyć, być szczerą, nie kłamać, nie grać, nie zmyślać, nie kombinować, nie uciekać, nie zdradzać. Bo nie mam powodów zresztą. Odnalazłam mojego Tsukiego na ziemi. To chyba największe miłosne wyznanie, jakie mogłam kiedykolwiek wypowiedzieć.


"Bo czasem tak jest
Ze gdy trafisz na to jedno z wielu
Spojrzenie
To juz wiesz
Ze przed Tobą cała nowa era
Sie rozświetla
I w pozornie niemożliwym 
Zbiegu sytuacji 
Wywiązuje sie zupełnie nowa
Relacja
Ktora w istocie swojej nieprawdopodobnosci
Soczystą staje sie ostoją
Miłości"

18.01.2016 by <resus>

- moje przemyślenia: nie chcę zasypiać już sama
- muzycznie: "Happy Together" i "Manerwy Szczęścia" <3
- modowo: gotycko coraz częściej
- nowy cel: zrobić moją zapiekankę z kurczaka
- zachcianka: gorąca czekolada :3
- film na dziś: "Biała Masajka"
- dzisiejszy humor: rozświetlona