14 października 2017

Zabierz mnie do gwiazd!

Życie potrafi być śmieszne. Skręciłam sobie kostkę, pierwszy raz w życiu mam na nodze gips i poruszam się o kulach - ironia. Po tym czasie chyba stanę się aktywistką w sprawach osób niepełnosprawnych, nawet nie mam jak chodzić na zajęcia - wszędzie schody! Dodając, że obecnie mieszkam na 3 piętrze (potem będzie 4...). Najgorsze jest to, że ja jestem totalnie nieogarnięta, jak w służbę zdrowia, więc np. miałam sobie zamienić gips na ortezę, ale... nie wiem jak to zrobić, żadna poradnia nie odbiera telefonu, żeby zapytać na kiedy mogę się umówić, tak więc siedzę i myślę, jak we wtorek dotrzeć na zajęcia (3 tygodnie wolnego zdecydowanie odpadają). Nie pomaga brak motywacji do uczenia się roli, czytania scenariusza... Czy za szybko podjęłam się kolejnego spektaklu? W dodatku, jak wcześniej narzekałam, że jest ciężko, tak ten projekt jest o 300 % cięższy i bardziej skomplikowany (w poprzednim nie musiałam przynajmniej nic mówić, a teraz w sumie mamy kilka mówionych spektakli w jednym). Przynajmniej coś się rusza z moim licencjatem, ale i tak jestem w tyle z terminami. Chcę, żeby minął ten rok. Jeśli dam radę wystawić sztukę w kwietniu i obronić się w wakacje, to spokojnie będę mogła myśleć o tym, czym chcę się zajmować. Będę mieć mieszkanie, własną kuchnie i będę mogła ulepszać moje zdolności gotowania. Będę mogła zacząć bardzo zdrowo jeść, ćwiczyć, schudnę, zacznę znowu ogarniać projektu sesji gotyckich, może w końcu z czymś ruszę. Może pójdę dalej na studia, głownie po to, aby ściągać darmowy hajs za najlepsze wyniki. Tak wstępnie to widzę. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej tutaj wspomniałam, ale obecnie z I. remontujemy sobie mieszkanie. Najcudowniejsze, boskie, loftowe, z dużą ilością przestrzeni (mimo, że mieszkanie w bloku). Z kotem (a w przyszłości pewnie kotami). Tworzę swój azyl, zapewne też nie wieczny, ale na razie, z uwagi na to, że jest to nasze, planuję zostać w Łodzi, mimo tego, że już mogłabym pojechać dalej. Jednak na razie tu mam wszystko, czego mi trzeba (no, może poza dobrze płatną pracą). Gdy w końcu przestanę żyć na walizkach i kartonach, popracuję nad własną systematycznością i samozaparciem do działania, zarówno do teatru, jak również pisania, gotowania, a nawet uczenia się hiszpańskiego zapewne (choć wolałabym włoski!). Chyba żeby móc dalej żyć w harmonii, muszę odciąć pępowinę między moją szaloną przeszłością, a teraźniejszością, bo ciągle narzekanie, że teraz w moim życiu jest nudno do niczego nie prowadzi. Jest tak, jak pozwalam, żeby było. A jest w sumie spokojnie, mam idealne warunki do rozwoju, tylko muszę okiełznać samą siebie. A wszystko inne się podporządkuje, wiem to... Ciekawe, jak to będzie za 10 lat.


- moje przemyślenia: pora się zabrać na poważnie za swoje ciało
- muzycznie: Grzegorz Hyzy - "O Pani!" - kocham!
- modowo: przegrzebanie szafy to był dobry pomysł
- nowy cel: siłownia i dieta
- zachcianka: pocky bananowe
- film na dziś: "Wszystko za życie"
- dzisiejszy humor: zadowolona

20 lipca 2017

Wyzwolenie.

Miło jest, gdy ktoś Cię zainspiruje, albo natchnie. W sumie, gdy skontrastowałam moją teraźniejszość z przeszłością, doszłam do wniosku, że zdecydowanie zrobiłam się bardzo wrażliwa. Umiem się rozpłakać, subtelnie, niewymuszenie i już wcale nie odczuwam z tego powodu wstydu, ani zażenowania. Zamknęłam bardzo ważną sprawę z przeszłości. Taką, która niecałe 3 lata temu zmieniła drastycznie moje życie. Teraz jest mi znacznie lepiej. Teraz mogę już wszystko, bo zrobiłam coś, czego obawiałam się najbardziej, jednak H. totalnie zaskoczył mnie stoickim spokojem i wsparciem. Mimo, że nie mamy takiego kontaktu jak kiedyś, nie obawiam się tej relacji i ufam jej. Czasami widocznie musimy przeżyć coś, oddzielić się, żeby wrócić mocniej. Tak przynajmniej jest z mojej strony, choć i tak wiem, że życie nie pozwoli mi zmienić zakręconej rzeczywistości jaka to wszystko otacza. Po prostu, mam coraz mniej czasu, jestem coraz dalej. Za rok, ciekawe, być może będę jeszcze dalej. Ale chyba mam czyjąś przyjaźń.

Te wakacje jakimś trafem spędzam z I. oraz Gosią. Lecimy pod koniec sierpnia do Włoch, byliśmy razem pod namiotami na festiwalu Kazimiernikejszyn w Kazimierzu Dolnym, jednak to chyba nie klimat dla mnie, nie ma tam za bardzo co zrobić, a wszystkie ewentualne warsztaty są jak dla mnie prymitywne. Na pewno jest to fajna opcja dla ludzi z dziećmi, ale na pewno nie dla mnie. Poza tym chyba się starzeję mocno, bo coraz ciężej mi wytrzymać warunki, jakie niesie za sobą spanie pod namiotem. A już zwłaszcza, gdy nieogarnięte władze miasta Kazimierz dochodzą do wniosku, że będą kosić trawę w sobotę, o 8 rano w pobliżu pola namiotowego! Masakra...

NIE NAPISZE TEGO CHOLERNEGO LICENCJATU.

To tyle, pozdrawiam i oby do kiedyś jeszcze.



- moje przemyślenia: Znalazłam kota i jest przecudny ^^
- muzycznie: Concorde - "Sons"
- modowo: uzależniona od Vinted
- nowy cel: wyjechać gdzieś na stopa, najlepiej poza Europę
- zachcianka: sushiiii <3
- film na dziś: "Samotny Mężczyzna"
- dzisiejszy humor: leniwie

12 marca 2017

So the bar is where I go...


Minęło trochę czasu. Prawie pół roku, w trakcie którego zwyczajnie nie miałam chwili, aby cokolwiek z siebie wydobyć, ba, nawet żeby na porządnie przysiąść do kompa (bo na moim laptopie kategorycznie nie da się pisać). Tak się śmiesznie złożyło, że od czasu moich urodzin zaczęłam uczestniczyć w przygotowaniach do sztuki teatralnej, którą wystawiamy wraz z kołem naukowym, w ramach zaliczenia mojego przedmiotu z teatru. Kiedyś kiedyś, dawno temu pisałam tutaj, w końcowych rozpiskach, że chciałabym kiedyś zagrać w teatrze. No i mam. Mimo wielu wyrzeczeń, zmęczenia, nawet łez, ale doszliśmy do momentu, gdy niecały miesiąc dzieli nas od premiery - 8 kwietnia w Łodzi w ramach Festiwalu Nauki Techniki i Sztuki. W tym czasie zaczęliśmy przygotowywać konferencję naukową. Kto by pomyślał, że w moim życiu będzie się tyle działo. Tyle, na przestrzeniach sztuki i nauki, od których w ostatnich latach tak bardzo się oddalałam, na rzecz nie wiadomo w sumie czego. Mam tak długie paznokcie, że ciężko mi nimi pisać XD Pozdro. Ja! Pic poniżej, bo to prawda. Zresztą nie wiem czy to dobra droga zmiany, ale nagle z jeden kosmetyczki na rzeczy do makijażu, zrobiły się trzy, w projekcie sypialni jest uwzględnione miejsce na moją własną (!!) toaletkę <3 <3 No i oczywiście zaczęłam regularnie poddawać się zabiegom depilacji laserowej, jednocześnie korzystając z wosku w domu, bo kupiłam sobie ten śmieszny podgrzewacz na Alledrogo, za jakieś śmieszne pieniądze. No kto by pomyślał, że mogę być taka babska, co nie? :D Jednak obecnie moją najgorszą zmorą, jest uzależnienie (nawet wspólnie z I.) od Aliexpress i "o boże boże chińczyk sprzedaje maski na usta za 0.10$!". Tak, połowa tych rzeczy z kosmetyczek jest z Ali... Jak zacznę już w końcu pracować, to pewnie pozamieniają się one na renomowane marki kosmetyczne, ale na razie cieszy mnie to, co mam :) Nadal cierpię na poczucie, że w moim życiu nic się nie dzieje ciekawego. Jedyne co na razie planuję, to kupić nowego laptopa jakoś w kwietniu, bo na starym już praktycznie się nie da pracować. Wow, szaleństwo. Ostatnio jedno piwo potrafi zamieść. Zresztą, czysto dla zdrowia staram się ograniczyć spożycie alko, zwłaszcza piwa. Nie pomaga fakt, że I. jest fanem craftów i zresztą pracuje w Chmielowej Dolinie (tak, można mnie tam często spotkać jedzącą grzanki z mozzarellą). A pozwalam sobie na nie tylko dlatego, że ćwiczę dość mocno, i na co dzień odżywiam się raczej lekko, więc grzanki z serem raz w tygodniu nie zaszkodzą raczej. Znowu piszę chaotycznie myśli prawda? Są prawdopodobnie tak pourywane, bo gdybym miała skupić się na jednej konkretnej rzeczy, to zapewne post skończyłby się w połowie. Hmm. To teraz też nie wypada mi kończyć. No to jeszcze jedna sprawa - licencjat. Boże, nie napiszę tego, serio czy tylko mnie się wydaje, że to tak strasznie ciężkie, że wgl nie mam pomysłu na moją pracę, że się boję że zrobię to źle i nie zdam, że o boże czego oni ode mnie wymagają? Na pierwszych seminariach zapytano nas o tematy prac, whaaat. Czuję się teraz jak naprawdę mała dziewczynka, która się zgubiła w sklepie i zaraz się popłacze, bo nie ma kogo złapać za rączkę. Masakra. Może jednak studia i tytuły naukowe nie są dla mnie?


- moje przemyślenia: co jeżeli to tylko iluzja uczuć?
- muzycznie: Lady Gaga "Milion Reasons"
- modowo: nowy płaszcz w kratkę <3
- nowy cel: ograniczyć jedzenie mięsa
- zachcianka: czekolada
- film na dziś: "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie"
- dzisiejszy humor: nie najgorzej