23 listopada 2013

Przegląd przed jesienną depresją.

Listopad okazał się być najintensywniejszym miesiącem tego roku. Przesyconym wspaniałymi koncertami, ale również pełnym sporów, wątpliwości, długich rozmów i decyzji...
Z początku krótko o koncertach - Dawid Podsiadło oraz Kult. Pierwszy jest wprost rewelacyjny. Jako postać na scenie zachwyca, śpiewając potrafi mnie zaskoczyć (osobiście jednak przyznaję, że wolę jego angielskie piosenki, choć nowy singiel "Powiedz mi, że nie chcesz" jest wyrąbisty). Czuję, że na polskiej scenie artystycznej pojawiła się nowa perełka i oby tak dalej. Nie mogę się doczekać jego nowej płyty, choć tym razem liczę na coś o wiele bardziej radosnego :) Co do Kultu, przedstawiać nikomu nie trzeba. Wyjątkiem był tylko fakt, że pogo nie było aż tak śmiercionośne, jak na majówce Wrocławskiej w 2012r., znowu znalazłam się na fali i prawdopodobnie znowu kogo przywitałam moim glanem na twarzy (gooomen! ;___;), no i siedziałam na scenie przed Kazikiem :) a potem pod tą samą sceną stałam i śpiewałam "Polskę" oraz "Baranka". Mimo lat dają czadu, bo koncert trwał równiusieńko 3 godziny! Po takim czasie, takim pogo, oraz takiej temperaturze wśród takiego tabunu ludzi brakowało tylko zimnego piwa, no ale cóż, to nie festiwal ;P
Oczywiście za tydzień 29.11 w kieleckim Woorze Alkoholica <3 Nie mogę się doczekać ;)

Zaintrygowała mnie wiadomość o Twoim powrocie. I nie będzie to temat, który będę od teraz ciągnąć w nieskończoność. Cieszę się, nawet bardzo i kibicuję ze wszystkich sił. Aczkolwiek przez ostatnie wypowiedziane przeze mnie (nie do Ciebie zresztą) słowa, samolubnie ruszyłam machinę, pędzącą przeciwko nam. Takie przynajmniej mam wrażenie. Zresztą obecna sytuacja wydawała mi się być na rękę, bo w końcu odległość robi swoje. Zresztą i tak zrobi, bo ja nie mam zamiaru tu zostać i być może stanie się to samo ze mną, ale przynajmniej teraz byłam pewna, że mamy jakiś dystans. Nawet nie my - że ja mam. Teraz znów znika i znów wracamy do punktu wyjścia. Tylko na kilka chwil. Do maja. Ale mimo wszystko to sporo czasu.

Zresztą problemów nie ubywa. Muszę zacząć pracę. To już nie jest kwestia rodziców i posłuszeństwa. Nie mogę narzekać, bo mam wszystko. A jeśli na coś nie mam kasy, to oznacza, że najwyższy czas zacząć zarabiać na siebie. Najpierw może być tak prymitywnie, aby tylko starczyło na Alkoholice, jakiś wyjazd z S., święta (choć myślenie o tym teraz to jakiś koszmar, tak mało czasu, a tyle pomysłów i tyle ludzi, którym bym chciała coś dać ;___; ), no i może żeby w końcu dać sobie możliwość kupowania ubrań już za własną kasę. Tak, tak. Tego właśnie chcę. Oraz zacząć intensywnie trenować śpiew. Jeśli prawdą jest to co mówią ludzie dookoła słyszący, jak śpiewam i rzeczywiście nie brzmię jak zarzynany kurczak, to chcę się podszkolić i wziąć udział w którymś z programów typu Mam Talent, albo Must be the music. Spróbuję, a co :) Tylko to dopiero jak będę mieszkać w Warszawie oczywiście, tak więc poprzedzając marzenia - muszę się dostać tam na studia, ale jakoś czuję, że mi się uda. Ostatnio wgl jakoś mam ochotę żeby się uczyć, sprawia mi to frajdę, ale to pewnie dlatego, że w klasie maturalnej jest to już czystą rywalizacją - o statuetkę absolwenta roku, oraz o punkty na maturze i miejscówkę na wybranym kierunku. 
A Resus lubi rywalizację :D

- moje przemyślenia: boję się o przyszłość
- muzycznie: Alcoholica in progress
- modowo: czarno-czerwony sweterek <3
- nowy cel: śpiewać jak nigdy dotąd
- zachcianka: toffifiee :3
- film na dziś: "Igrzyska Śmierci: W Pierścieniu Ognia"
- dzisiejszy humor: pełna energia

06 listopada 2013

I love you all !

(I siebie też...<3)

Jem petitki w czekoladzie, przeżywam podniebieniowy orgasm, gadam z Iwusiem na skajpaju i życie przebiega mi tęczowo-kolorowo. Boże, nie wierzę, że to piszę na tym blogu, chyba pierwszy raz od pierdyliarda lat, jakie tu istnieję, jest tak pozytywnie (jebać POwską propagandę!). W sumie. Mam tylko 18 lat. Siema starzy/młodzi! Jestem zaręczona, nie jestem w ciąży (niet niet, nie wpadłam, huheuehueheu xD), jestem szczęśliwa. Jakby to powiedziała Agu, kolorowa, wesoła sielanka...

Wait a second... O_o
Tylko ten tytuł mimo wszystko nie jest taki kolorowy. Związany jest ściśle z moimi wczorajszymi przemyśleniami. Wszyscy, których kocham. W tym poście też przyjaciele, bo miłość ich również dotyczy, tylko oczywiście w innej formie. Zacznijmy od tego, że jestem takim samym dualizmem, jak nasz parlament. Niektórzy pewnie zrozumieją aluzje. Albo być może nikt. Przynajmniej ja sama wiem o co chodzi. Po drugie. Cieszę się że w porę przyjebałam sobie w pysk czymś bardzo ciężkim. Tu jest główna zasługa mojej Klaudii, która przekazała mi cenną opinię na temat osoby, która mogłaby być kolejną do kolekcji "zmarnowanych kontaktów", "porażek życiowych", "chamów wpierdalających się w życie prywatne" itede.

Po trzecie. Mało jest znaczących kobiet w moim życiu <to takie głębokie>... Oczywiście wiadomo, niezaprzeczalna, namiętnie niepokorna i niezmywalna S. (sooooł wazelajn) Zaraz potem niezastąpiona Klaudia, bo w sumie tylko ona jedyna jest w stanie sprowadzić mnie na takie poziomy percepcji. Następnie Agu, za sprowadzanie mnie na takie poziomy abstrakcji. No i Szczygieł za Rammsteina, Safi i Syzdół. Choć co do trzech ostatnich to końcowy poczet "przyjaciół", bo jak wiadomo w życiu różnie bywa, a ich akurat nie jestem pewna. (hueheuheue, jak ja się tak lubię rozpisywać bez sensu, ten blog chyba już całkiem go stracił, o ile kiedykolwiek go miał). Mateusz. Postać sama w sobie najsilniejsza pod względem moich odczuć do niego, jako bliskiej mi osoby, mimo że możemy gadać ze sobą dwa razy na rok i to przez sms albo gg. Jest mi jak brat i już od dawna zamierzam się do tego, żeby Ci to powiedzieć. Good luck, może mi się kiedyś uda tak w twarz. Aleksander. Na drugim miejscu, aczkolwiek on powinien być w rubryce "special", oczywiście dlatego, że nie jest mi tylko przyjacielem, ale osobą, z którą przeżyłam tak wiele w taki zzipowanym czasie (oczywiście licząc na znacznie więcej). Michał, za bycie kolejną osobą wyzwalającą we mnie abstrakcyjną abstrację, potrafiącą wywołać na mej twarzy uśmiech niekontrolowany podczas najgłębszej kaspijskiej depresji. Iwo, który być może jest tego nieświadomy, aczkolwiek pozwalam sobie na 100% szczerości w rozmowach z nim (nawet tych o bombach atomowych, liczbach urojonych oraz latającym potworze spaghetti). W sumie tyle... w ramach pe esu - liczę na niezawodność chłopaka mojej przyjaciółki, bo patrząc na to, jak dobrze prezentuje się on na zdjęciach oraz mogąc z nim swobodnie pogaduchać, mam nadzieję, że będą oni mieli razem zdjęcie ślubne, ze mną jako świadkiem, oraz że ostoi on w naszej paczce, która powoli przybiera koloru i kształtu :)


- moje przemyślenia: kocham randki w McDonaldzie z Tobą, S. <3
- muzycznie: czekam na płytę Bartosiewicz oraz Zaz :P
- modowo: lakierowe pseudo-creepersy
- nowy cel: pić absynt, ćpać i napisać najlepszy wiersz na konkurs ever
- zachcianka: przeczytać "Hobbita"... w końcu
- film na dziś: "Nagi Instynkt"
- dzisiejszy humor: wesoło, kolorowo, ruchajłowo