06 listopada 2013

I love you all !

(I siebie też...<3)

Jem petitki w czekoladzie, przeżywam podniebieniowy orgasm, gadam z Iwusiem na skajpaju i życie przebiega mi tęczowo-kolorowo. Boże, nie wierzę, że to piszę na tym blogu, chyba pierwszy raz od pierdyliarda lat, jakie tu istnieję, jest tak pozytywnie (jebać POwską propagandę!). W sumie. Mam tylko 18 lat. Siema starzy/młodzi! Jestem zaręczona, nie jestem w ciąży (niet niet, nie wpadłam, huheuehueheu xD), jestem szczęśliwa. Jakby to powiedziała Agu, kolorowa, wesoła sielanka...

Wait a second... O_o
Tylko ten tytuł mimo wszystko nie jest taki kolorowy. Związany jest ściśle z moimi wczorajszymi przemyśleniami. Wszyscy, których kocham. W tym poście też przyjaciele, bo miłość ich również dotyczy, tylko oczywiście w innej formie. Zacznijmy od tego, że jestem takim samym dualizmem, jak nasz parlament. Niektórzy pewnie zrozumieją aluzje. Albo być może nikt. Przynajmniej ja sama wiem o co chodzi. Po drugie. Cieszę się że w porę przyjebałam sobie w pysk czymś bardzo ciężkim. Tu jest główna zasługa mojej Klaudii, która przekazała mi cenną opinię na temat osoby, która mogłaby być kolejną do kolekcji "zmarnowanych kontaktów", "porażek życiowych", "chamów wpierdalających się w życie prywatne" itede.

Po trzecie. Mało jest znaczących kobiet w moim życiu <to takie głębokie>... Oczywiście wiadomo, niezaprzeczalna, namiętnie niepokorna i niezmywalna S. (sooooł wazelajn) Zaraz potem niezastąpiona Klaudia, bo w sumie tylko ona jedyna jest w stanie sprowadzić mnie na takie poziomy percepcji. Następnie Agu, za sprowadzanie mnie na takie poziomy abstrakcji. No i Szczygieł za Rammsteina, Safi i Syzdół. Choć co do trzech ostatnich to końcowy poczet "przyjaciół", bo jak wiadomo w życiu różnie bywa, a ich akurat nie jestem pewna. (hueheuheue, jak ja się tak lubię rozpisywać bez sensu, ten blog chyba już całkiem go stracił, o ile kiedykolwiek go miał). Mateusz. Postać sama w sobie najsilniejsza pod względem moich odczuć do niego, jako bliskiej mi osoby, mimo że możemy gadać ze sobą dwa razy na rok i to przez sms albo gg. Jest mi jak brat i już od dawna zamierzam się do tego, żeby Ci to powiedzieć. Good luck, może mi się kiedyś uda tak w twarz. Aleksander. Na drugim miejscu, aczkolwiek on powinien być w rubryce "special", oczywiście dlatego, że nie jest mi tylko przyjacielem, ale osobą, z którą przeżyłam tak wiele w taki zzipowanym czasie (oczywiście licząc na znacznie więcej). Michał, za bycie kolejną osobą wyzwalającą we mnie abstrakcyjną abstrację, potrafiącą wywołać na mej twarzy uśmiech niekontrolowany podczas najgłębszej kaspijskiej depresji. Iwo, który być może jest tego nieświadomy, aczkolwiek pozwalam sobie na 100% szczerości w rozmowach z nim (nawet tych o bombach atomowych, liczbach urojonych oraz latającym potworze spaghetti). W sumie tyle... w ramach pe esu - liczę na niezawodność chłopaka mojej przyjaciółki, bo patrząc na to, jak dobrze prezentuje się on na zdjęciach oraz mogąc z nim swobodnie pogaduchać, mam nadzieję, że będą oni mieli razem zdjęcie ślubne, ze mną jako świadkiem, oraz że ostoi on w naszej paczce, która powoli przybiera koloru i kształtu :)


- moje przemyślenia: kocham randki w McDonaldzie z Tobą, S. <3
- muzycznie: czekam na płytę Bartosiewicz oraz Zaz :P
- modowo: lakierowe pseudo-creepersy
- nowy cel: pić absynt, ćpać i napisać najlepszy wiersz na konkurs ever
- zachcianka: przeczytać "Hobbita"... w końcu
- film na dziś: "Nagi Instynkt"
- dzisiejszy humor: wesoło, kolorowo, ruchajłowo

Brak komentarzy: