08 kwietnia 2014

Dublin !

Irlandia po raz pierwszy.. Cóż, ciężko mi się rozpisać, tak jak dotychczas, ponieważ były to zaledwie 3 dni, jakże mało, aby móc rozdzielić to na kilka części niczym Włochy. Ale czas ten był zdecydowanie za krótki. Pierwszy dzień to wypad do Howth nad morze - rybka i frytki w cenie 20 juroł (w moim przypadku rybką był łosoś) kompletnie bezsmakowy i wgl chujnia, jak nigdy, po czym zawitaliśmy do baru na Guinnessa i wszędzie chodziły kelnerki z taaaaakim zajebistym żarciem na talerzach :c to był chyba jedyny smuteczek tego wyjazdu. Następnie centrum, czyli Dublin, a poniżej igła:

Nie żartuję XD Choć na początku też mnie to lekko zdziwiło, bo nie miałam o niej pojęcia, no ale w każdym razie jest se taka igła i se stoi, nawet se świeci w nocy na czubku :D
Wgl, może od początku. Wylądowaliśmy po 23 i koło północy już byliśmy w domu naszego przyjaciela. Wiadome, jeśli 8 osób jest, to nie mogą siedzieć o suchym pysku. A znając resus... skończyło się to tak -> http://instagram.com/p/mZ-j0ZKhhz/ (trza się Insta pochwalić, a co!) No i to morze było następnego dnia rano...
czyli po 12 XD




Na środkowym zdjęciu szczególnie widać, jak cudownie chmury schodziły na drzewa na wzgórzach. Wgl to przepięknie tam było, już tęsknię ;____; Mam też cudne zdjęcie z S. z tamtego miejsca (z takiego jakby molo, tak dokładnie), ale to akurat zachowam dla siebie <3 <3
Wieczorem jeszcze, będąc już w centrum, byliśmy w knajpie z muzyką na żywo. Koleś grał na instrumencie przypominającym dudy, tylko że to nie były dudy, nevermind, w każdym razie instrument wydający dźwięki jakie ma Eluveite, albo In Extremo. No i na flecie groł tyż XD W każdym razie fajne przeżycie.

Następnego dnia nastawiłyśmy się z dziewczynami na zakupy w Penneys, czyli odpowiedniku angielskiego Primarku. Tego dnia pojechaliśmy do fabryki Guinnessa, więc nie muszę mówić jak to się skończyło...

oczywiście tym, że resus dostał certyfikat "Perfect Pint of Guinness" :P (coście myśleli XD)



Tak, tak. Nalewałam sama piwo, chyba pierwszy raz w życiu, choć wiem, że mam przy tym ryj jak mops (w sumie już nihil novi). W każdym razie piliśmy piwko na samej górze fabryki w takiej piwkarni, okrągłej i przeszklonej, z której było widać panoramę. Pięknie i wgl fajnie, bo wtedy pierwszy raz wyszło słońce w taki sposób, że aż musiałam okulary założyć :)
W Dublinie cudowne jest to, że według mnie, w porównaniu z Londynem, Dublin jest małomiasteczkowy (przy Londku jednak chyba ciężko nie wypaść w taki sposób), mimo tego, że ich architektura jest bardzo podobna, to jednak Dublin za pierwszym razem wydał mi się bliższy i weselszy od angielskiego klimatu.
Poza tym dowiedziałam się, czego zresztą można było się domyśleć, że symbolem Irlandii jest harfa - co wyjaśnia, dlaczego jest harfa na ichniejszym piwie. Oto co słodkiego znalazłam:

Street art w takim wydaniu to mnie się podoba :3
Irlandią może i słusznie jest nazywana zieloną wyspą. Trawka jest soczyście zielona, ale i tak najzajebistsze są kwiatki rosnące na drzewach, które przypominają mi trochę różowawy lotos, nie wiem co to jest,w każdym razie pikne XD


No i na sam koniec, jeśli mamy mówić o kraju ryżych cip. To najpiękniejszy ryży cipek tego wyjazdu: <3

Ogólni wypad był cudowny. Zajebiście spędzone 3 dni, ze wspaniałymi ludźmi, z moim S., z moim ajfonem XD a tak serio to brakowało mi tylko kasy i chociażby paru dni więcej, bo z moimi tendencjami, chętnie zajrzałabym do jakiegoś muzeum, albo jakiejś ichniejszej galerii sztuki. Kac gigant zastał mnie tylko raz, co i tak uważam za swój wyjazdowy wyczyn, ale i tak czas spędzony właśnie tam będzie dla mnie czymś cudownym. Wspomnienia takie jak Dublin napędzają we mnie chciwość i już obmyślam sobie gdzie by tu i co można wykombinować ^_^ Cóż mogę się więcej rozpisać. Chyba nic, bo wspomnienia, jak mają być, to będą, a niektóre rzeczy czasem lepiej pozostawić w tajemnicy ...
No więc rzeczywiście Irlandia to zielona wyspa :3

Na koniec sklejka chujowej jakości, ze zdjęciami z ajresusa *w*
(Nazwałam ajfon iResus - to już chyba choroba, co nie ~ ?)

- moje przemyślenia: koniec liceum...
- muzycznie: In Extremo - "Herr Mannelig"
- modowo: nowe ciuszki i bieliznaaa *w*
- zachcianka: pizza ze szpinakiem i sushi z S.
- serial na dziś: "Wikingowie" sezon 2 odcinek 6 <3
- dzisiejszy humor: wypoczęta i totalnie zrelaksowana