31 maja 2015

I'm gonna fly like a bird through the night

"And I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
Keep my glass full until morning light
‘Cause I'm just holding on for tonight"

Kocham tę piosenkę. Na huśtawkach zawsze wyobrażam sobie do niej taniec. Z Tsukim.

Dochodziłam już do skrajnych myśli pod tytułem "pewnie już tu więcej nie napiszę". Wiele jednak może się zmienić. Jestem właśnie w trakcie pakowania przed wylotem do Anglii. Na 4 miesiące. Ciekawi mnie, czy tę próbę uda mi się przejść, czy jednak karma mojego życia zadecyduje inaczej. Uważam, że mi się należy, zwłaszcza, że po powrocie będę znacznie lepszym człowiekiem, będę spokojniejsza i szczęśliwsza, a także liczę na to, że uda mi się odnaleźć równowagę wewnętrzną. Mam nadzieje, że to mi pomoże. Mam tak wielką nadzieję, że aż czasami boję się o tym myśleć, mam przekonanie bowiem, że im bardziej się na coś nakręcam, to tylko szybciej to umiera. A nie mogę zaprzeczyć, że zanurzyłam się po uszy. W końcu jestem tak cholernie wewnętrznie radosna. Jak to powiedziałam Romsi, czuję się, jakbym znowu miała 15 lat. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle, w końcu tamten wiek był bardzo.... szalony :D Mam nadzieję, że moi przyjaciele widzą zmianę i że jakoś mogę zarzucić na nich tę jakże barwną aurę. W Anglii zaś mam pracować i chyba znowu się trochę tym stresuję >__< Czas zleciał bardzo szybko. Aplikuję w tym roku na studia do Warszawy i Łodzi na psychologię (bo chyba nie pisałam tu że rzuciłam prawo, co nie? to rzuciłam :D ). Mam nadzieję, że się dostanę bo w innym przypadku najprawdopodobniej zostanę w UK, a podejrzewam, że jak już tak się stanie to nie wrócę do Polski, a to może być niemałym problemem... Na razie jednak - teraźniejszość. Jest cudnie. W sumie to przeszłam przez cały tydzień libacji, spowodowanych nieobecnością madre, aczkolwiek oczyściłam się ze złych myśli. Nawet już odchodzę od narzekania. Po prostu wiszę, ale nie w próżni, jak to było dotychczas. Unoszę się i latam sama nad sobą, wychodząc poza ciało, topię się podczas pocałunków i dochodzę do wniosków, że dają mi one poetyckie natchnienie. Wlewają z powrotem wiersz do mojej głowy, jednakże nadal nie mogę znieść z siebie jakiejś dziwnej osłony, która wzbrania mi pisać, albo połyka wierszowane myśli. Za bardzo skupiam się na odczuciu, za mało na nazewnictwie, no ale jak tu się skupić do cholery. Ulotniłam się z mego ciała już nie raz, wyfrunęłam przez okno patrzące wtedy na to zachmurzone niebo, skroplone wodą i targane deszczem. Czyżbym znowu oszalała, że nawet w tej chwili jestem w stanie wrócić duszą do tej chwili? Czy zwariowałam pozwalając sobie na to znowu teraz i tu, w takim krótkim momencie przed całkowitym rozbiciem wszystkich cząsteczek, tworzących moje dotychczasowe życie? Albo czy powinnam pozwalać sobie, aby tak często domagać się lub po prostu chcieć? A mam wrażenie, że w wariacji doszłam do stanu nieustannej potrzeby. To jest takie desperackie, a z kolei takie niewinne. Nigdy więcej już tak nie będzie.

"Kiedy sam
niewiele w sobie siebie mam,
połykam wiatr.
Mimochodem czując, że
z każdym dniem mam coraz mniej,
czas przemija, pamięć nie."
Artur Rojek "Kot i Pelikan"
Kocham nową płytę Rojka. Jest to moja obowiązkowa wishlist. Choć koncerty dość Hey'owe.

- moje przemyślenia: czasami trzeba przekreślać grubą kreską
- muzycznie: Rojek i Sia
- modowo: pora na prawdziwy gorset
- nowy cel: zarobić w kij!
- zachcianka: pizza w Kilo Mąki :3
- serial na dziś: "Plotkara"
- dzisiejszy humor: najprawdopodobniej zdesperowany