12 marca 2017

So the bar is where I go...


Minęło trochę czasu. Prawie pół roku, w trakcie którego zwyczajnie nie miałam chwili, aby cokolwiek z siebie wydobyć, ba, nawet żeby na porządnie przysiąść do kompa (bo na moim laptopie kategorycznie nie da się pisać). Tak się śmiesznie złożyło, że od czasu moich urodzin zaczęłam uczestniczyć w przygotowaniach do sztuki teatralnej, którą wystawiamy wraz z kołem naukowym, w ramach zaliczenia mojego przedmiotu z teatru. Kiedyś kiedyś, dawno temu pisałam tutaj, w końcowych rozpiskach, że chciałabym kiedyś zagrać w teatrze. No i mam. Mimo wielu wyrzeczeń, zmęczenia, nawet łez, ale doszliśmy do momentu, gdy niecały miesiąc dzieli nas od premiery - 8 kwietnia w Łodzi w ramach Festiwalu Nauki Techniki i Sztuki. W tym czasie zaczęliśmy przygotowywać konferencję naukową. Kto by pomyślał, że w moim życiu będzie się tyle działo. Tyle, na przestrzeniach sztuki i nauki, od których w ostatnich latach tak bardzo się oddalałam, na rzecz nie wiadomo w sumie czego. Mam tak długie paznokcie, że ciężko mi nimi pisać XD Pozdro. Ja! Pic poniżej, bo to prawda. Zresztą nie wiem czy to dobra droga zmiany, ale nagle z jeden kosmetyczki na rzeczy do makijażu, zrobiły się trzy, w projekcie sypialni jest uwzględnione miejsce na moją własną (!!) toaletkę <3 <3 No i oczywiście zaczęłam regularnie poddawać się zabiegom depilacji laserowej, jednocześnie korzystając z wosku w domu, bo kupiłam sobie ten śmieszny podgrzewacz na Alledrogo, za jakieś śmieszne pieniądze. No kto by pomyślał, że mogę być taka babska, co nie? :D Jednak obecnie moją najgorszą zmorą, jest uzależnienie (nawet wspólnie z I.) od Aliexpress i "o boże boże chińczyk sprzedaje maski na usta za 0.10$!". Tak, połowa tych rzeczy z kosmetyczek jest z Ali... Jak zacznę już w końcu pracować, to pewnie pozamieniają się one na renomowane marki kosmetyczne, ale na razie cieszy mnie to, co mam :) Nadal cierpię na poczucie, że w moim życiu nic się nie dzieje ciekawego. Jedyne co na razie planuję, to kupić nowego laptopa jakoś w kwietniu, bo na starym już praktycznie się nie da pracować. Wow, szaleństwo. Ostatnio jedno piwo potrafi zamieść. Zresztą, czysto dla zdrowia staram się ograniczyć spożycie alko, zwłaszcza piwa. Nie pomaga fakt, że I. jest fanem craftów i zresztą pracuje w Chmielowej Dolinie (tak, można mnie tam często spotkać jedzącą grzanki z mozzarellą). A pozwalam sobie na nie tylko dlatego, że ćwiczę dość mocno, i na co dzień odżywiam się raczej lekko, więc grzanki z serem raz w tygodniu nie zaszkodzą raczej. Znowu piszę chaotycznie myśli prawda? Są prawdopodobnie tak pourywane, bo gdybym miała skupić się na jednej konkretnej rzeczy, to zapewne post skończyłby się w połowie. Hmm. To teraz też nie wypada mi kończyć. No to jeszcze jedna sprawa - licencjat. Boże, nie napiszę tego, serio czy tylko mnie się wydaje, że to tak strasznie ciężkie, że wgl nie mam pomysłu na moją pracę, że się boję że zrobię to źle i nie zdam, że o boże czego oni ode mnie wymagają? Na pierwszych seminariach zapytano nas o tematy prac, whaaat. Czuję się teraz jak naprawdę mała dziewczynka, która się zgubiła w sklepie i zaraz się popłacze, bo nie ma kogo złapać za rączkę. Masakra. Może jednak studia i tytuły naukowe nie są dla mnie?


- moje przemyślenia: co jeżeli to tylko iluzja uczuć?
- muzycznie: Lady Gaga "Milion Reasons"
- modowo: nowy płaszcz w kratkę <3
- nowy cel: ograniczyć jedzenie mięsa
- zachcianka: czekolada
- film na dziś: "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie"
- dzisiejszy humor: nie najgorzej