30 czerwca 2011

Poczuć zapach. Poczuć siebie.


Spis moich bransoletek, z którymi się raczej nie rozstanę:
(na zdjęciach akurat ułożone inaczej, ale ogólnie to noszę je tak, jak napisałam niżej)
Lewa ręka:
- czerwony pasek, ze święcącymi literkami "RESUS"
- gumowe bransoletki (czarna i czerwona) przeplecione przez siebie
Prawa ręka:
- czarny i czerwony rzemyk
- czarny pieszczoch z nitami w kształcie półwalca
Do tego jeszcze naszyjniki:
- czarna połówka serduszka
- srebrny miecz z rękojeścią w kształcie smoka

Wielkie odliczanie do planów wakacyjnych (i nie tylko) :
- 4 dni do obozu  Done!
- 22 dni do wyjazdu do Anglii  Done!
- 63 dni do wejścia do liceum Done!
- 116 dni do moich urodzin  Done!

Jeśli przed wyjazdem nie uporządkuje myśli (a już tym bardzie uczuć), to może być ciężko.
Nie dostałam się tam gdzie chciałam, chyli automatycznie humor -200 ...
Czyli nie mam humoru wcale.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ogarnął mnie brak jakichkolwiek chęci i zaangażowania w robienie czegokolwiek, dodatkowo nadal mam ochotę uciec gdzieś z daleka od tych wszystkich problemów (och, oby ten obóz sprawił, że zapomnę wszystkiego co związane jest z tutejszymi sprawami).
Kolejną przytłaczającą sprawą jest to, że zrobiłam sobie pewna nadzieję na coś i teraz chyba całe życie przyjdzie mi żyć w tej naiwnej nadziei.

Ach resus, resus... Czemuś ty taka naiwna w uczuciach?
Dlaczego zamiast uganiać się za miłostkami, przelotnymi flirtami, Ty jak ta głupia chcesz równowagi, harmonii, spokoju i wszystkiego, co może się kojarzyć z tą jedyną miłością?
Przecież Ty i tak jej nigdy nie dostaniesz ...

Tak, przyznaje, zakochałam się tak mocno, że teraz już wariuję, ale na co mi to? Mogłabym się urodzić te parę lat wcześniej. Byłabym chociaż trochę mądrzejsza, może nawet mniej naiwna. Równie dobrze mogłabym się w ogóle nie urodzić, dla wszystkich byłoby lepiej - mniej zmartwień dla nich. Mniej wariatek na tym świecie. Ach, pewnie każdy pomyśli co to za potworna chandra zjada mnie od środka... Nie.
Taka jestem. I z pewnej siebie dziewczynki, z wysoka samooceną zaczynam się przemieniać w zakompleksioną kobietę, ślepo pędzącą za uczuciami, z takim dystansem do samej siebie oraz brakiem wiary w jakiekolwiek własne siły. Po co ludzie mają mi mówić o mojej sile, skoro ja jej nie czuję?
Tak, tak - wiadomo, że bliscy są od tego, żeby wspierać. Ale po ci się tak męczyć w życiu?
Wielu nie skończy go właśnie ze względu na bliskich, przyjaciół etc.
Ale tak w sumie: czego bym chciała? Czego chcę od siebie? Czego wymagam od innych?
Dlaczego kocham akurat tę osobę, za co ją kocham, jaki sens ma miłość?
Mam mętlik w głowie, myśli nie dają mi spać... A czemu tak jest? No cóż, wydaje mi się, że odpowiedź jest prosta - nie ma przy mnie nikogo. Nie chodzi mi tu o przyjaźń itd, tylko nie ma teraz, w tej chwili przy mnie nikogo. Musze usypiać w samotności, wśród ścian, które naoglądały się za dużo płaczu. A wszystko powoli zamienia się w dramato-telenowelę.

W tej chwili:
- moje przemyślenia: potrzebuję czyjegoś ciepła, czyiś ramion. Tak, własnie Jego ...
- muzycznie: Ai Otsuka - "Cherish" i Shione Yukawa - "Tameiki no Hashi"
- modowo: białe, długie koszule, rurki i czarny kapelusz <3
- nowy cel: przeżyć te wakacje z jak najmniej poranionym sercem (z tęsknoty oczywiście)
- zachcianka: napić się likieru z colą
- film na dzisiaj: "Pamiętnik Księżniczki 1 & 2"
- dzisiejszy humor: krytycznie


Pozdrawiam na czas mojego obozu, gdyż do tego czasu nie będę miała kontaktu ze światem (tylko mogę zadzwonić do rodzinki raz na 3 dni ;)
I oby wakacje były bardziej szczęśliwe, niż moje rutynowe życie tutaj...
Kocham mocno tych, którzy coś dla mnie znaczą w mniejszym lub większym stopniu.
Lecz zazwyczaj po prostu za to, że są ;3

25 czerwca 2011

Smile ;)


Kurde, nie wiem co myśleć kompletnie, ale, jak zauważyłam, bardzo dużo moich znajomych wkurza się tym moim ciągłym narzekaniem na wszystkie sprawy tego świata...
Pora się wziąć za siebie, w końcu nie mogę całe życie trapić się nieudaną miłością, niezadowalającym rodziców świadectwem, wyjazdem na obóz, czy też tym, że brak mi funduszy na cokolwiek ^,^
Pora się uśmiechnąć, zwłaszcza, że wtedy człowiek wygląda sto razy ładniej ;)
Moje przemyślenia są dość proste - pocierpię jeszcze trochę, ale i tak to wszystko można ukryć pod maską uśmiechu w ten sposób, żeby z biegiem czasu zniknęła maska, pozostał uśmiech.
I zrobię tak, dla ważnych dla mnie osób, które są dookoła mnie, ale też dla samej siebie.
Bo co jak co, narzekanie i ogólnie pierdolenie o smutach tego świata jest bezsensownie bezcelowe, więc w sumie pora z tym skończyć (ach, teraz tak mówię, zobaczymy co będzie potem).
Nikt za mnie nie ułoży moich myśli, uczuć już tym bardziej, choć w sumie tych drugich tobym się pozbyła raz na zawsze. Miłość za bardzo mnie boli, jestem tak naiwna w uczuciach, że zakochuje się całkowicie, a potem mi za to przychodzi nie spać po nocach tylko kurwa płakać. Jak bez sensu...

W tej chwili:
- moje przemyślenia: miłość to trudna sztuka, nie poświęcę życia dla jakiegoś idioty.
- muzycznie: Grubson "Naprawimy to" oraz Pudelsi "Dawna dziewczyno"
- modowo: mania na motyw krzyża wszędzie, gdzie się da
- nowy cel: uśmiechać się więcej ;)
- zachcianka: zjeść lasagne
- film na dzisiaj: "Duże dzieci"
- dzisiejszy humor: chandra 

23 czerwca 2011

Zachcianki ;P

Ostatnio mam strasznie dziwne skrajności. Raz się cieszę, raz jestem smutna, ale najczęściej czuje oba te stany naraz. No po prostu paranoja!
Wczorajszy dzień był własnie taki pełen emocji. Po pierwsze - zakończenie gimnazjum.
O jeny, ale mi tych ludzi będzie brakować (nie wszystkich co prawda, ale zawsze coś).
Po drugie - wypad na CK z moim legalnym wariatem no.2 czyli Ciepłą xD
Cały dzień latania po straganach na głównej ulicy (gdyż w ten weekend szykuje się Święto Kielc), spełnianie swoich kupnych zachcianek, waniliowe latte frappe w kawiarence, gigantyczne żelki <3, fajka na Placu Artystów oraz spotkanie po drodze od groma znajomych ;)
Kocham to w tym mieście, kocham to w tym życiu ;3
Dzisiaj zapowiada się równie pozytywnie, gdyż robimy wypad ze starszym gronem na jakieś pogaduchy pod parasolkami w pubie na moście, na głównej ulicy. Będzie się działo!
Hmm... jak na razie stan konta jest zadowalający, poza małym szczegółem że wydałam wczoraj 1/4 wszystkich pieniędzy jakie mam o.0 ...
No, ale wzbogaciłam się o przypinkę SOAD'u, rzemyk, który aktualnie noszę na prawej ręce, czarne kolczyki - kulki, oraz parę innych pierdółek, na które po prostu miałam ochotę :]

W tej chwili:
- moje przemyślenia: demony istnieją naprawdę, jeden nawet mnie obserwuje
- muzycznie: Doda "Dziękuję"
- modowo: potrzebuję nowej koszuli z żabotem
- nowy cel: żyć na maxa, bez zmartwień
- zachcianka: napić się trochę piwka od kogoś ze starszych ;)
- film na dzisiaj: "Ostatni Egzorcyzm"
- dzisiejszy humor: szalony!


Na koniec parę zdjęć:

- Mój strój na koniec roku:


- Na mieście:

20 czerwca 2011

Życie jest walką. La vida es luchar.

Jak na razie udało mi się uporządkować myśli. Zapewne wszystko za sprawą wyjazdu do Wiślicy na Dzień Młodzieży, który odbył się w sobotę (18.06). Bo mimo tego, że religia to zupełnie nie mój klimat, nadal pamiętam czasy, w których byłam tak mocno zespolona z wiarą oraz z jakim zapałem angażowałam się w różnego rodzaju wyjazdy, kółka itd. A co najważniejsze - rozmowy pomagają.
Dodatkowo, ze mną jest tak, że najpierw wyprę się wszystkiego i wszystkich, stracę sens i stanę na krawędzi, żeby móc się na nowo poodnajdywać w życiu. Tak było i tym razem.
Stałam nad przepaścią nie mogąc się cofnąć. Skoczyłam, jak na bungee i przeżyłam.
Teraz, pisząc to wszystko, uważam się z powrotem za istotę żyjącą.

Po pierwsze, zrozumiałam do czego chcę zmierzać, co w sumie było bardzo trudne i nadal mam od groma wątpliwości, ale jakoś po części udało mi się to ustalić w końcu.
Po drugie, dokonałam jednego z najtrudniejszych wyborów tego roku - zaryzykować czy nie?...
Bez ryzyka nie ma zabawy ;D (hmm... wydaje się niejasne? ważne jest, że ja rozumiem ;)
No i po trzecie - w końcu biorę swoje życie w swoje i tylko swoje ręce.
(nie rozumieć tego, aż tak dosłownie xP)
Po prostu zbyt wiele osób robi mi w głowie za duże zamieszanie.
No ale problem osób w moim otoczeniu rozwiążę kiedy indziej. Przynajmniej najważniejsze mi osoby w jakimś stopniu są przy mnie i na razie nie zamierzają odejść (taa, ciekawi mnie kiedy to się zmieni... )

W tej chwili:
- moje przemyślenia: poza miłością, nie ma nic lepszego od przyjaźni ^,^
- muzycznie: mania na Robbiego Williamsa i Virgin
- modowo: muszę skompletować strój piracki do 4 lipca
- nowy cel: kurs hiszpańskiego :)
- zachcianka: napić się czerwonego, półsłodkiego wina
- film na dzisiaj: "Libertyn"
- dzisiejszy humor: uwodzicielski

Dziękuję moi przyjaciele, że przy Was nie boje się życia. :3


El amor es el triunfo de la imaginación sobre la inteligencia.
No me digas que me quieres. Demuéstramelo.
Que es lo que te hace ser tan especial , paralizas mi alma?
(Miłość jest zwycięstwem wyobraźni nad inteligencją.
Nie mów, że mnie kochasz. Pokaż mi to.
Co jest w Tobie tak wyjątkowego, co paraliżuje mą duszę?)

11 czerwca 2011

Dziecko Rosemary

Chyba jeszcze na żadnym filmie nie zawiodłam się tak, jak na "Dziecku Rosemary" Romana Polańskiego...
Szykowałam się na film, który poruszy mnie, aż do krzyku, tymczasem zdarzało mi się od czasu do czasu uśmiechnąć, gdyż rozumiałam bardzo dobrze sytuację, co gorsza pod koniec wszystko stało się zbyt przewidywalne. Tylko jedna scena przyprawiła mnie o lekki strach... Ale to i tak kiepska statystka.
Mogę spokojnie oświadczyć, że film nie spełnił moich oczekiwań.
Jednakże jest ze smaczkiem, z chęcią wróciłabym do tego znowu, choćby może dlatego, że okultyzm, demony i wiedźmy to mój ulubiony temat ;]
A piszę tak, a nie inaczej, dlatego że byłam z wczoraj na dzisiaj na nocce filmowej razem z moimi przyjaciółmi :)
Co prawda, próbuję sobie znaleźć jak najwięcej zajęć, żeby tylko nie usnąć i móc w nocy spokojnie nadrobić senne zaległości, lecz jak znam życie i tak usnę zaraz, żeby w nocy móc siedzieć i, dajmy na to, oglądać anime ^,^
Poza  "Dzieckiem Rosemary", oglądaliśmy jeszcze " Salaam Namaste: Trudna droga do miłości", dzięki któremu zanurzyłam się w świat filmów z Bollywood i szczerze mówiąc spodobało mi się :P
W każdym bądź razie dzisiejszy dzień minął w rytmie piosenki "Salaam Namaste":



Bardzo spodobał mi się pomysł ślubu na plaży oraz imprezki w stylu "ściągamy ubrania idziemy się kąpać".
Tak - właśnie tak chcę zrobić na własnym ślubie, o ile takiego się doczekam xD
Uciekam od monitora w poszukiwaniu cappuccino albo przynajmniej kiślu żurawinowego.
Ciao! <3

08 czerwca 2011

Jet Femme Holiday i inne...

Ostatnio okres 'tentegowania w głowie' przyniósł takie i takie efekty (które pewnie ukażą się niedługo) jednakże nie mogę ciągle pisać o tym, co mi po głowie chodzi ;)
Tak więc chyba nadszedł czas na małą analizę kosmetyków, zwłaszcza, że chyba już niedługo będę musiała poświęcić im więcej czasu niż dotychczas, gdyż zamierzam zacząć pracę jako konsultantka ;]

Wypróbowałam właśnie nowe perfumy 'Jet Femme Holiday' z Avon. Jest to uwodzicielska kompozycja:
nuty głowy : bergamotka z Capri, świeża zieleń liści 
nuty serca : kwiaty pomarańczy, akord wody oceanu, jaśmin Sambao
nuty głębi : biały cedr, drewno figowe, drewno tekowe.
Moim zdaniem są super, mimo tego, że przepadam za dość mocniejszymi nutami zapachowymi, lecz te mają w sobie akurat to, czego potrzeba mi na gorące popołudnia skąpane w słońcu na huśtawkach ;P
Godne polecenia, zwłaszcza że 50 ml kosztuje tylko 55,90 zł.
Poza tym, niedawno (bo w poniedziałek ;P) oblegałam sklep w poszukiwaniu kremu, szamponu oraz peelingu w cytrusowych zapachach na lato. Oto nowo nabyte rzeczy:

1. Krem do rąk "Cztery pory roku", jabłkowo cynamonowy (co prawda, zapach bardziej na zimowe wieczory, ale i tak kocham to połączenie!):



2. Żel pod prysznic "Fa", z marakują i brzoskwinią:

3. Peeling do mycia "Luksja", limonkowo -  ogórkowy:

4. Szampon do włosów "Timotei", z grejpfrutem i żurawiną:

Dzisiejszy dzień był dniem sentymentu >.<
Pozbierałam wszystkie ważne dla mnie rzeczy: listy, wisiorki, pamiętniki, znaczek od VW, 5-groszówkę, bilety z koncertu, przeróżne karteczki z napisanymi jakimiś głupotami - jednakże jak bardzo cenne dla mnie, chustę z pierwszego obozu harcerskiego i wiele innych...
Są jak wspomnienia dzieciństwa, ludzi, uczuć, wydarzeń itp.
Wspomnienia czegoś, co już dawno minęło, lecz czego nie zapomnę nigdy, bo chcę zapamiętać.
Jednakże ciągłe powracanie do przeszłości sprawia że przez palce umyka nam to, co się dzieje teraz, dlatego zamknęłam te wszystkie rzeczy w starym jak świat kuferku od siostry i schowałam głęboko w szafie. Kiedyś na pewno do tego powrócę, tak, by móc powspominać sobie stare, dobre czasy głupoty i beztroski, wielkich przyjaźni oraz wszystkich z prawdziwych miłości :)

"I will choose him, because with him I feels completely true myself and the free of my soul. It's everything."

06 czerwca 2011

Trzeba się podnieść.


Zbieram w sobie energię.
Akurat nie mam wprawy w nastawianiu się na cokolwiek pozytywnego, ale tak bardzo potrzebuje przestać się zamartwiać i po prostu umieć cieszyć się z najprostszych błahostek...
Mam cel, tylko jakoś nic nie robię, lenistwo mnie całkowicie uwięziło >.<
Mówiąc szczerze, teraz naprawdę chciałabym uciec od wszystkiego.
Z daleka od świata, od ludzi... uciec gdzieś, gdzie nikt by mnie nie znał,
gdy mogłabym zebrać myśli, odkryć samą siebie.
Mam tak wiele marzeń, lecz tak niewiele z nich spełniam.
Dlaczego tak jest? Kiedy w końcu dostanę odpowiedź?
Czy to co robię lub nawet to co piszę teraz ma jakikolwiek sens?
Czy może pustka i bezsens pogrążyły mnie całkowicie.
Idę przez życie z pytaniem czym jest siła, lecz może powinnam się zastanowić czym jest człowiek, kim jestem ja sama oraz to, jaka jestem?
Najbardziej obawiam się klatki, w którą z upływem czasu się zamykam.
Już raz w życiu miałam podobną sytuację - straciłam zaufanie do ludzi, nie pozwoliłam nikomu się do mnie zbliżyć, co skazało mnie na samotność, do której w miarę upływu czasu przywykłam.
Teraz musiałabym na nowo się do niej przyzwyczajać, ale już nie chce...
Kuso, jestem głupia, przecież nie wiem czego chce!
Najprostszym rozwiązaniem byłoby zaszyć się gdzieś i użalać nad sobą, nad życiem, ale mam cicha nadzieję, że nie taki los mi jest pisany, że nie skończę tak łatwo, ze nie upadnę tak nisko...
Musze na nowo odnaleźć w sobie siłę ~.~

"Czy istnieje granica, która wyznacza jak bardzo można kogoś kochać?
Nie ważne jak bardzo ranię jego i jak bardzo on rani mnie…
Jestem daleka od nienawiści dla niego i właściwie mam nadzieje,
ze te rany zabliźnią się niczym oparzenia...
ponieważ wtedy nigdy o mnie nie zapomnisz.”