29 sierpnia 2014

Wakacyjna relacja, czyli Jarocin, Woodstock, Cieszanów i może coś jeszcze.


  • Jarocin. 

Koncert Grabaż 30, czyli Strachy na Lachy & Pidżama Porno,  30-lecie Grabaża na scenie oraz duet z Nosowską do piosenki "Stąpając po niepewnym gruncie". Normalnie odlot. Następnie Kabanos na małej scenie, ale to był jedyny koncert na którym a) byłam przy bramkach, b) śpiewałam aż do zdarcia strun głosowych, c) pogowałam (koślawo i mizernie, ale zawsze pogo XD). Oraz coś, co natchnęło moje serce, coś co sprawiło że na moment wyrosły mi skrzydła i odleciałam z tej ziemi. 10 lecie płyty "Pierwsze wyjście z mroku" COMY. I Rogucki na scenie.
Zakochałam się.





No i wiadomo, koncert Luxtorpedy, Anathemy, Kultu... Dużo jaboli i piwa, kilka nowych znajomości, totalnie na hardcorze, bo pojechałam tam sama, ale było warto :)

  • Woodstock.

To dopiero był spontan, hardcore i wgl wszystko co brudne i najgorsze. Pociąg - 13 godzin siedząc na plecakach i ludziach, między przedziałami, waląc jabole, piwska, śpiąc podczas gdy ludzie przechodzą po Tobie z przedziału do przedziału. Masakra totalna i kac morderca tuż po rozłożeniu namiotu. Pierwsze dwa koncerty na jakie chciałam iść, czyli Budka Suflera i T.Love słuchałam z naszego boberowego obozowiska :)  To jednak prawda - Woodstock to klimat. Co kto lubi, nie zmuszam nikogo, aby jechał ze mną w 700 tysięczny tłum, ale ja na pewno pojadę jeszcze raz :P Koncertowo było mizernie, ale co jak co - Jelonek rozjebał system. No i 3 godzinny koncert Kabanosa w Wiosce Kryszny. Choć ja i tak nie zapomnę koncertu Acid Drinkers oraz mojego siedzenia i tańczenia w kontenerze na śmieci w japonkach XD No i powrot autostopem z noclegiem u mojej przyjaciółki w Łodzi. Wszystko się da rozwiązać :D






  • Cieszanów Rock Festiwal

Chyba najbardziej alternatywny z rockowych festiwali na jakich byłam. Klimat spoko, nie za dużo brudu, nawet tanio jeśli chodzi o papu (herbata 2-3 zł, wypasiona bułka na śniadanie za 4 zł, oraz sklep w którym pieką bułki i można kupić takie zarąbiście pachnące i chrupkie <3). Tutaj akurat rozmiotło mnie Łąki Łan. I w sumie to jedyny koncert na którym chciałam być i byłam. KSU i Acidów musiałam odpuścić w sensie wracać do Kielc, Arkonę, Luxtorpedę i Korpiklaani... przespałam ;___; Ale to dlatego że zmiotła mnie choroba :c Smuteczek trochu, ale mimo wszystko było warto. Poza tym - przez cały festiwal nic nie piłam :) w ten oto sposób zaczęłam mój challenge: nie pić do urodzin, z wyłączeniem 12 września, kiedy oto dostane wyniki matur i obalam mojego Jacka Danielsa, którego dostałam na osiemnaste urodziny *w*







Ogólnie to by było na tyle. 
Jutro całonocne ognisko pożegnalne wakacji. Dla mnie pożegnalne również dla paru spraw, które zamykam razem z tymi wakacjami 2104 roku. Tak. To był swego rodzaju przełom w moim życiu, oczywiście na dobre.

A na koniec jedyny Hujter jakiego znoszę.


- moje przemyślenia: nie picie jednak jest proste
- muzycznie: Hunter - "Pomiędzy niebem a piekłem"
- modowo: skórzana spódniczka wyjdzie z szafy? ;D
- zachcianka: poczuć po raz pierwszy usta Twe
- cel na dziś: wytrwać w dzisiejszym postanowieniu
- film na dziś: Wenus w futrze <3
- dzisiejszy humor: outsaiderski

Brak komentarzy: