Jakoś tak bezsens życia coraz bardziej daje mi się we znaki,
jednak nie przeszkadza mi to jak na razie.
Albo inaczej - jeszcze funkcjonuje normalnie.
Istota całego mojego życia, czyli mój Team, moi PRZYJACIELE...
Ehh, co wam odjebało do łba, mogę spytać?
Kłócimy się nie jak dzieci, ale jak szczeniaki, najwięksi gówniarze. W imię czego?
Tego, że nie możemy pogodzić się z własnymi wadami,
lub wadami innej osoby? - Nikt nie jest ideałem.
O to, że nie możemy nawzajem zrozumieć swoich potrzeb od życia, albo tego że nie chcemy zaakceptować/za tolerować myślenia lub światopoglądu innej osoby?
Tak wiem - ja też aniołkiem nie jestem, ale zastanówcie się trochę nad sobą.
Jesteście moim życiem, powietrzem którym oddycham - dzielę się razem z wami.
Jesteście moimi dziećmi, moją rodziną, rodzeństwem. Kocham was.
Nie krzywdźcie mnie w taki sposób. Bo kłótnie nie rozwiążą niczego.
Chcemy być dziećmi wiecznie, zdaję sobie z tego sprawę,
ale zachowujmy się poważnie gdy trzeba.
A teraz zwłaszcza wypadałoby pomyśleć na poważnie, zastanowić się: "Co dalej?".
To boli jeszcze bardziej, niż moje poprzednie rany. Nie chcę was stracić.
Przestańmy więc wymagać od drugiej osoby, aby zmieniła się pod nasze potrzeby.
To My postarajmy się zmienić sami w sobie, aby innym łatwiej się wraz z nami żyło.
"When you were here before,
couldn't look you in the eye.
You're just like an angel,
your skin makes me cry.
You float like a feather,
in a beautiful world
I wish I was special,
you're so very special."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz