29 listopada 2012

Odliczając do śmierci... -_-

Mimo dość ponurego tytułu postaram się dzisiaj (rewolucja!) nie pisać zbytnich smutów, tylko walnąć w klimat lekko filozoficzny. A więc zaczynając, drogie dzieci, proszę zapisać temat lekcji, a brzmi on następująco: "17 lat, 11 lat, 5 lat, 4 lata, 2 lata, rok, 2 miesiące"... Ah, jakież to intrygujące. Pierwsze jest chyba oczywiste - początek tzw. osi czasu, czyli 17 lat temu ogłoszono narodziny pewnego resus'a w zadupiu dolnym, zwanym Kielcami w wielkiej wsi zwanej Polską. Tak więc na metę, gotowi, start! 11 lat temu trafiłam na moją bratnią duszę, pierwszą miłość braterską z kimś zupełnie ze mną niespokrewnionym, a mianowicie Brigitte, która aż przez 11 lat górowała na liście przebojów radia Resus-Rock. Jak to się skończyło to widać - skończyło. 5 lat temu nastąpił śmieszny przełom w moim życiu - przejście z podstawówki do gimnazjum, do nowego otoczenia, z czystą kartą, wyzbyłam się tego dystansu do ludzi, jaki nabrałam w podstawówce. Wtedy też wystarczyło mi jedno spojrzenie w oczy, żeby zupełnie zatopić się i udławić falą, jaką dostałam prosto w twarz, a tak dokładniej w serce - zakochałam się po raz pierwszy, tak mega totalnie zakochałam, dałam się ponieść emocjom i pozwoliłam sobie, aby inna osoba stała się moją myślą przewodnią każdego dnia... i trwało to przez jakieś 5 lat. 5 lat temu poznałam też mojego najlepszego przyjaciela i odkryłam świat anime i mangi *w* Wtedy też utworzył się Team :D 4 lata temu byłam uczennicą 2 gimnazjum. Teoretycznie nic ciekawego, ale nie - wtedy ukazała się zła strona nienagannej Madzi, która przychodziła do domu ze szkoły z pochwałą, a na koniec roku dostawała świadectwo z wyróżnieniem. W 2 gimnazjum nastąpiła totalna anarchia. Zapaliłam 1 fajkę (dokładnie Malboro Golda), pierwszy raz piłam (pierwsza impreza była z żurawinówką Luksusową zaś pierwsza wódka czysta to Bols na urodzinach koleżanki w Bukownie - wtedy też na te urodziny pierwszy raz jechałam pociągiem, no i wgl sama poza Kielce :D ), uciekałam z domu, w tym raz na cały tydzień do koleżanki, a miało to miejsce 2 tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Minęło mi tak na prawdę dopiero na początku 3 klasy, kiedy usłyszałam parę mądrych słów od pewnej mądrej osoby, która mimo mojego całego zgorszenia potrafiła ujrzeć we mnie coś pięknego. 2 lata temu moje życie było czymś z rodzaju "nad przepaścią", a ja chodziłam sobie lekko pijana między życiem, a śmiercią trzymając sztylet w dłoni. Taka metafora chyba pasuje najlepiej. Chciałam wtedy umrzeć, nie pamiętam czemu, ale wiem, jak bardzo tego pragnęłam. Prawie tak, jak ktoś totalnie napalony pragnie seksu, tylko że wtedy jeszcze nie miałam o tym zielonego pojęcia :P Potem zakończyłam burzliwy związek, którego zakończenie sprawiło mi mnóstwo bólu, to wtedy coś we mnie pękło, "coś" się ze mnie ulotniło, i nadal nie wiem co to takiego, co to za kawałeczek mnie, którego mi tak brak. Wtedy też znalazłam moje lekarstwo, jakby to powiedział Edwardę ze Zmierzchę "moja własna odmiana heroiny" ... przynajmniej wtedy naiwnie tak sądziłam. Ah, jakże mi ta naiwność dała popalić, dostałam taką lekcję, że już chyba nigdy nie dam się tak skrzywdzić i wykorzystać, również psychicznie, jak wtedy. Oczywiście zrobiłam to, święcie przekonana, że z miłości, która potem mi da ostro w kość. 2 lata temu miał miejsce najgorszy rozdział sercowy mojego życia... Rok temu nastąpiła kolejna rewolucja, przełom i coś tam jeszcze, zebrane w całość. Poznałam Skarba, poznałam. "Zaczęło się niewinnie..." i tak trwa do tej pory :P A rewolucja, dlatego że żyjemy w zacofanym, wciąż katolickim, tusko-wielbiącym kraju, pełnym nietolerancyjnych, ksenofobicznych homofobów, jebanej politycznej sarmacji i tym podobnych żydów, niemców i pedałów (nie mylić z gejami), trzech zaborców. Od roku zaczęła się zmiana w moim życiu, we mnie, w moim otoczeniu. To w ciągu tego roku rozpadł się Team, skończyłam przyjaźń z Brigitte, zaczęłam przyjaźń z Agunesu, stawiając ją tuż obok mojej drugiej najlepszej przyjaciółki Klauduchy xD Zaczęłam intensywniej myśleć o swojej przyszłości (tak, sztywnie, wieeem), a także o moich marzeniach. Cały czas jestem w trakcie robienia mojej listy "do zrobienie przed śmiercią", ale to szczegół ;) No i w końcu 2 miesiące. Dziwne 2 ostatnie miesiące mojego życia - burzliwe, zmienne jeżeli chodzi o moją nastrojowość, pełne zwątpienia i ogólnopowszechnego braku motywacja do ruszenia dupy, ale jednak... W ciągu tych 2 bezużytecznych miesięcy powstało coś, co mam nadzieje za parę lat (gdy znowu będę spisywać coś podobnego) zostanie. Ot co, takie moje małe życzonko - aby moje marzenia się spełniły, wizje urzeczywistniły, a fantazje przeniosły do życia codziennego :P Tym akcentem zakańczam dzisiejsze podsumowanie gościa naszego programu, jakim był Resus Istota Samożywna (nawiasem mówiąc, dzięki Agu za ten przydomek, kocham go <3 )

Brak komentarzy: