Cała żądza, która była
skrywana tak głęboko w jakiś ciemnych zakamarkach mojego jestestwa uwalnia się
ze mnie, czuję jak krew przez skronie dostarcza ją do mózgu. Wychodzi ze mnie
moja własna tęsknota za istnieniem; źrenice rozszerzają się od nadmiaru dzikiej
percepcji zmysłów. Już nie mogę jej powstrzymać, wychodzi ze mnie, wyrywa spod
skóry, rozgryza mięśnie, rozkrusza kości. Czuję ją, jak dzikie pożądanie przed
najnamiętniejszym stosunkiem. Mam w sobie niezahamowany pociąg, potrzebę
wgryzienia się jak wampir w ludzką tętnicę, którą dla mnie będzie akt
uwolnienia. Ze wszech strony dochodzą do
mnie bodźce, przelew informacji gargantuicznym lejkiem do uszu, krztuszę się,
dławię, brak mi powietrza. Dopływa do serca, rozbrzmiewa i z centrum przez
wszystkie wąskie żyłki zabija mnie całą od środka, przepełnia smutkiem, czy też
strachem. Nie mam już siły by się zatrzymać. Tylko biegnę po wszechświecie
myśli; pędzę - do upadłego, do śmierci! Ucieczką maskuję wszystkie błędy, ze
sobą wezmę wszelakie doznania. Odejdę - już teraz odchodzę, od wszystkich
myśli, od szaleństw w mej głowie. Uciekam by oddać się zapomnieniu, uchwycić szczęście,
które tak kocham, którego ta zszarzała rzeczywistość nigdy nie będzie mi w
stanie zapewnić. Nie będę tu gniła razem z innymi, moje ślepota nie wchłonęła
mnie całkiem, nadal widzę sercem, które nakazuje mi iść naprzód. Więc czemu
stoję? Czas przełamać wszystkie bariery, mury, lody… Zrzucam z siebie czarny płaszcz, obnażam każdą
słabość, każdą bliznę i ranę, która mnie tak osłabia. Nie potrzebują zbawienia
patrzę w niebo zasłane chmurami, jakby tylko czekając na burzę, która mnie
uspokoi. Nadal czuję w sobie szaleństwo. Wciąż pozostanę tym kim jestem, wciąż dążyć będę do bycia kim chcę. Widocznie taka jestem, i taką będę - dziką, nieokiełznaną, zagubioną, zboczoną, sprzeczną, niemądrą, szaloną, niezrozumianą. Lekkomyślnie i egoistycznie patrzę na życie, które już tak cudownie sobie wymarzyłam.
"I'm a satellite heart
Lost in the dark
I spun out so far"
Jestem zmęczona tym ciągłym łkaniem.
Łez wylewaniem... na marne.
Jaką uciechę mogę odnaleść
w świecie domowego więzienia?
I nikt nie zapuka, niekt nie zapyta,
czy serce nadal boli i kłuje,
jak przez te wszystkie lata...
Po raz enty zliczam noce,
przepłakane wśród ścian, które
wraz ze mną uwięzione cierpiały.
Lecz czymże jest dla was
ślepoty, mój ból?
Łatwiej nie patrzeć, nie widzieć,
a dopiero potem z zapytaniem -
"dlaczego?" dziwić się,
że po raz kolejny siedząc
samotna wśród tych ścian,
krwawo podpisane, piszę
moje ostatnie pożegnanie.
19.08.2012r. by <resus>
- moje przemyślenia: umrzeć i odrodzić się ptakiem
- muzycznie: "And if you go, I wanna go with you; and if you die..."
- nowy cel: uciec tam, gdzie każe mi bicie serca
- zachcianka: pojeździć autem, a potem napić się, albo od razu najebać
- film na dzisiaj: "Elizabeth"
- dzisiejszy humor: nie chcę mi się wychodzić z domu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz