03 września 2012

Quousque tandem abutere, Catilina, patientia nostra?

Najwyższa pora powiedzieć dość hipokryzji. Mam już dość zamkniętych umysłowo, pogrążonych w stereotypach ludzi. Nie lubię jak inny człowiek nie akceptuje poglądów czy stylu życia innych i chce je na siłę zmieniać na swoje własne. Denerwuje mnie taka nietolerancja wobec czyichś decyzji odnośnie własnych spraw, w końcu każdy decyduje za siebie, każdy przeżywa tylko swoje własne życie, nikt za nas nie umrze. A ja nie cierpię najbardziej ludzi, którzy wchodzą innym z brudnymi buciorami w życie i jeszcze chcą się nim rządzić... Czy te słowa są pełne hejtu? Ale przynajmniej są prawdziwe i niezaprzeczalne.
Zamiast przygasać z powodu zranienia, to trzeba uporać się z tym, wstać i zabłysnąć mocniej niż gwiazda. A jesteśmy w stanie to zrobić. To całkiem normalne, że są rzeczy które przemijają i zostaja po nich wspomnienia. Naszym zadaniem jest sobie to uświadomić i żyć z tym, nie płacząc, lecz ciesząc się, że to właśnie TAKIE wspomnienia posiadamy :)

Wróciłam do domu koło 22.00, po całych 4 dniach spędzonych intensywnie w Żywcu. Pierwszego dnia oczywiście pływanie kajakiem, rowerkiem wodnym, no i pływanie oczywiście. Drugiego dnia trekking po górach - od miejscowości Oczków, leśnymi ścieżkami na żółty szlak, do Międzybrodzia Żywieckiego w pobliże góry Żar do parku liniowego (na trasę tyrolkową nawiasem mówiąc). Trzeci dzień to centrum, a wieczorem  bezpośrednia przyczyna pobytu w Żywcu - koncert Męskiego Grania, zamykający tegoroczną edycję tego festiwalu. Boskość dźwięków wylewana z każdej strony (poza zawodzie na OSTRym i Czesiu za dość słabe repertuary, jednak oboje nadrobili przy swoich duetach z dyrektorką artystyczną, czyli Kasią Nosowską :) Płakałam może z 4, lub 5 razy? Zliczmy.... na duecie z Acid Drinkers i Titusem, na duecie z Brodką, Czesławem, Ostrym no i na finale, czyli "Ognia!" z Dyjakiem... wychodzi na to że jednak 5. W sumie za 5 razem płakałam bardziej z powodu końca koncertu, bo co jak co, ale Ognia mnie już wcale nie dziwi, za to inne duety - owszem. Jednak nie mogę zaprzeczyć, całość była cudowna pod względem muzycznym, piwa nie brakło, tylko lekki brak organizacji, jak na taką liczbę uczestników (bilety po 20 zł, więc cóż się dziwić, a repertuar całkiem całkiem, niejednego przyciąga xD). No i na koniec w niedzielę, tak dla relaksu, zwiedzanie browaru w Żywcu. Podczas pobytu udało mi się zdobyć pieszczochę spod sceny po koncercie, słuchawki Męskiego Grania (dostawało się przy zakupie 5 piw :P), koszulkę Męskiego Grania, oraz mały kufel Żywca dla mnie i większy jako prezent dla mamy. No i oczywiście piwo ... :D




- moje przemyślenia: 4 intensywne dni z S. to sama rozkosz :)
- muzycznie: live z Męskiego Grania 2012
- modowo: pieszczoch znaleziony pod sceną <3
- nowy cel: No worries w Ciekotach za tydzień
- zachcianka: pogadać z Agunesu
- film na dzisiaj: "Q"
- dzisiejszy humor: szczęśliwa i padnięta ze zmęczenia

Brak komentarzy: