06 września 2012

Rodzina to nie wartość. A przynajmniej nigdy nie była nią dla mnie.

Jestem tak maksymalnie wkurwiona, że aż dziwię się, że nadal siedzę spokojnie przy biurku, przepisując zeszyt od hiszpańskiego, bo tak na prawdę w środku siebie mam ochotę coś potłuc, rozwalić, przywalić komuś lub czymś ostro nakurwić, dajmy na to w ścianę, albo jakąś szybę. Przegięcie pały totalnie w wydaniu mojej mamy, czyli to co zwykle, no ale tak - w końcu to ja jestem w tej rodzinie szmatą, nie ona. Ja jestem ta zła, ta co nie potrafi nic w sobie zmienić, choć kurwa tyle się staram od początku szkoły. Zresztą nie tylko, w wakacje też się starałam, różnie to bywało, ale wiadomo, w wakacje pozwalam sobie na więcej, bo nie muszę wstawać rano do szkoły. Teraz godzina 22 a ja w domciu i zazwyczaj o 23 jestem już w łóżku, a w poprzedniej klasie kładłam się koło 1- 2 przez co się tak często spóźniałam. Ale huj - i tak chcą mi narzucić ograniczenie na kompa, albo wgl go zabrać z pokoju, czy też każą mi spać przy otwartych drzwiach (no tak, wtedy to się wyśpię, ha!) no bo przecież ja siedzę na nim po nocach...
A powód mojego wkurwienia jest dość prosty. Staram się nawalić sobie grafik zajęciami. Gitara, hiszpański, teatr, taniec itede. No i co do tego pierwszego - gitary, chciałam w tym roku (po roku grania podstaw na akustyku) przejść na gitarę elektryczną, zwłaszcza, że dorwałam niezłą ofertę na mojego wymarzonego Fendera. No ale nie, mama musi zadzwonić do gości od gitary, spytać czy jest sens, czy wgl już mogę przejść, wgl sypnęły się jeszcze teksty, że mam się najpierw nauczy grać na akustyku, żeby przejść na elektryka (WTF?? o.0'). Ona oczywiście zamiast spytać i się rozłączyć to od razu z tekstem czy pomoże on nam z kupnem gitary itede., a ja ok - no jak to? przecież gitarę już upatrzyłam, a co najważniejsze WIEM, że jest dobra i wzmacniacz też - i to w takiej cenie, za którą kupiłabym samą gitarę u tego gościa. No ale nieważne, powiedzmy że pieniądze nie grają tutaj znacznej roli. Gościu oczywiście dzwonił do mnie, bo nie może ułożyć planu zajęć, bo czeka na mnie. Tak więc ja spokojnie dzisiaj mówię mamie, że co z tą gitarą bo facet dzwonił i czeka na odpowiedź. No i co kurwa? "Nie widzę zmiany w Twoim zachowaniu, skoro nadal spotykasz się z S. to tak jak mówiłam - nic nie będziesz miała"....
NO KURWA.
Ja pierdole i kurwa mać na drogę. Spoko, rozumiem że ona nienawidzi S., no ale żeby z tego powodu mi kurwa się wpierdalać w coś co mnie kształtuje i rozwija. To niech mi kurwa zabroni do szkoły chodzić, czemu cwaniara na to jeszcze nie wpadła? Ja nie mogę... rodzice są pojebani, pojebaaani. I to bunt nastolatki jaką jestem? Niee, oczywiście, że nie. Ja jestem nadal spokojna jak baranek na zielonej łączce, ale kiedyś naprawdę złość dojdzie do zenitu i zobaczycie taką masakrę, jakiej nawet teksańska piła mechaniczna nie dokona. A tak wgl - co to za perfidny sposób na rozłączenie mojego związku to raz, dwa, serio ktoś sądzi, że jest w stanie wpłynąć na to czy będę czy nie będę? Ludzie, was wszystkich chyba ostro pojebało...
Tak więc tym jakże kurwicznie nieprzyjemnym i niemiłym akcentem, pełnym złości, nienawiści i totalnego hejtu dla wszystkiego co się rusza (no, poza paroma ludzkimi i kocimi wyjątkami) kończę ten post w nadziei, że albo ja będę się smażyć jak rybka na grillu w piekle, albo wszystkie te osoby (z moją mamą na czele), które doprowadzają mnie do tak kurewsko - morderczo - szewskiej pasji. ZGIŃCIE. Pozdrawiam.

- moje przemyślenia: "kurwa, kurwa, kurwa mać"
- muzycznie: playlista SOAD'u
- modowo: koszula w kratę, arafata w kratę, czarno - czerwone oczywiście
- nowy cel: zrobić spaghetti i je wciamać
- zachcianka: zapalić! najlepiej natychmiast!
- film na dzisiaj: "Całkowite zaćmienie"
- dzisiejszy humor: chyba nie muszę znowu pisać, że jestem wkurwiona ...

Brak komentarzy: