05 sierpnia 2015

Tylko serce ma prawo mi mówić w co mam wierzyć.


Ogólnie to obejrzałam sobie "Galerianki", które widziałam po raz ostatni chyba w gimnazjum. Tak mi się przypomniał ostry, a dokładnie piosenka powyżej i stwierdziłam że obejrzę je znowu, zobaczę co tym razem pomyślę (już tak bardziej psychologicznym kątem)  tym filmie. Jednak nie chce mi się o tym tu pisać. Zapraszam na konfe jak coś, ale nie tu.

Siedzie w domu w Anglii i oglądam koncert Comy z Woodstocku 2014. Cholernie sentymentalny. Zauważyłam, że wszystkie dotychczas kupione przeze mnie live Comy są z koncertów na których byłam. Na Cieszanowie nie będę w tym roku, ale modlę się do spaghetti, aby z tego też nagrali, w końcu grają całe zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków :) W każdym razie, pierwszy dzień w pracy po przerwie nie był taki zły. Mam podejście (najracjonalniejsze chyba teraz z możliwych), że zarobię sobie jeszcze przez te 1,5 miesiąca, kupię zegarek MK i ajfona 6, a to co mi zostanie zainwestuję w mieszkanie w Łodzi... czemu? Bo się dostałam na studia, kurwa! <3 Nie muszę się bać, że będę zapitalać w UK do końca życia :D Tak więc w połowie września wracam. Niby szybko.Tylko tyle mnie dzieli od nowego życia. TYLKO TYLE. W sumie zawsze tego pragnęłam i żeby nie było - cholernie się cieszę. Boję się tylko tej nowości. Wszystko co znałam, wszystko co było bezpieczne, wszyscy, którzy zawsze byli przy mnie. Wszystko się zmieni. W sumie to zmienia się już od dłuższego czasu. Gdy przyleciałam tu po raz pierwszy zmieniły się dwie bardzo ważne rzeczy. Po pierwsze nigdy więcej nie dopuszczę do siebie ludzi, którzy nie zasługują na mnie. Po drugie uwolniłam się od S. Mówię uwolniłam nie z braku szacunku do tej postaci, ale dlatego że to faktycznie uwolnienie w całym moim znaczeniu tego słowa. Oddycham. W końcu faktycznie się odcięłam. Tak więc po drugie - nigdy więcej nie będę robić nic wbrew sobie. Dlatego właśnie pojechałam na Woodstock będąc w związku, który skończyłam od razu po powrocie. Dlatego też spędzałam czas tylko z tymi ludźmi, z którymi chciałam. Dlatego też nie kryję się z tym, że znowu zataczam koło. Znowu zaczynam od zera. Znowu oddycham tym oddechem. Transfuzja (leci właśnie XD). Znowu muszę czekać rok, aby poczuć to, co czuję na Woodstocku. Obym tym razem była tam sama, albo już z tą osobą, z którą będę chciała go przeżywać. Nie żeby M. był złym towarzyszem w tamtym roku, jednak dla mnie to już przeszłość i plik mega wielu zajebistych wspomnień. Jednak im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że jednak wspomnienia są mgłą, zdjęcia papierem. Po co więc teraz mam żyć? Jakieś 4 lata temu lubiłam tworzyć wspomnienia. Lubiłam utrwalać chwile poprzez zdjęcia. A teraz? Co robię innego poza trwaniem w strachu i nadziei? Nie mam odwagi zrobić kroku w mojej obecnej sytuacji i nigdy go nie zrobię. Trafiłam od nowa na moją klątwę. Po raz drugi w życiu. Teraz w końcu mogę pisać wiersze. Najciekawsze jednak jest, że wciąż pozostaję szczęśliwa sama ze sobą, moje podłoże psychiczne jest niezachwiane. Wcześniej najmniejsza miłostka, kryzysik, czy kłótnia potrafiły zaburzyć cały mój organizm, a teraz wiem, że cierpiące serce nie zniszczy mojego umysłu. Pozwalam się czasami zatopić w morze nicości i pustki, jednak już umiem się wynurzyć przed zachłyśnięciem. To dobrze. Widocznie mój artystyczny charakter jest skazany na ból, samotność i ogólnie jest czarny i smutny, jednak cieszę się, że nie muszę już dłużej żyć tylko w ten sposób. W ten sposób pożyję dłużej, niż planowałam. W ten sposób może faktycznie kiedyś będę dzielić się szczęściem z kimś, kogo kocham. To jednak nie jest dla mnie teraz najważniejsze. Prawdę mówiąc nic nie jest teraz dla mnie ważne i trochę mnie to martwi. No wiecie, studia ok, czekam aż mnie zatwierdzą, praca jak na razie jest i w sumie nie narzekam, bo wiem że połowę już mam za sobą, a teraz mi zleci jeszcze szybciej, niż poprzednio, jak czekałam na Woodstock. Jestem sama. Będę sama w Łodzi. Trochę to wygląda tak, że nie mam pomysłu co robić, po prostu idę prosto, jak każe mi życie. Żadnych priorytetów. Trochę smutnie to brzmi w chuj. Faktycznie jestem osobą, która nie potrafi być sama. Tak więc chyba moim priorytetem musi być nauczenie się życia w związku z samą sobą. To dopiero wyzwanie :) Muszę zdać prawko XD Tak sobie rzucam myśli na wyrywki. To mnie odpręża. Celem zaś na mój pobyt w Anglii jest przeczytanie 2 książek, jakie sobie przywiozłam, dokończenie serialu "Plotkara" i jeśli mi się uda to też wszystkich jakie zaczęłam oglądać, czyli "House of Cards", "Breaking Bed" i "Downton Abbey". Nie wierze w sumie że to zrobię, ale Plotkarę muszę dokończyć :P No i chciałabym poczytać coś Lema, jeśli znajdę jakieś pdf, poza tym chcę pisać ile się da. Wiadomo, muszę czekać na wenę, ale w sumie jest coraz lepiej :) Chcę schudnąć, a w sumie to nawet nie to, jak po prostu stracić parę cm w obwodzie, aby mieć gorset 20/22' a nie 22/24' :D Dziś był pierwszy dzień mojego treningu, zobaczymy jaki będzie efekt za miesiąc. Ćwiczę też mój głos. Tzn. poza faktem, że zajechałam się totalnie po AC/DC i Woodstocku (Eluveitie, Within Temptation i Coma <3 ) to chciałabym troszkę się poprawić czysto technicznie. W sumie brakuje mi tego. Nie mam w końcu złego głosu... aż tak. Brakuje mi śpiewania oraz gry na gitarze. Nadal chcę mieć Fendera. Na studiach muszę wrócić do ćwiczeń, definitywnie. 

Tak co do samego Wooda to mam zaliczonych parę challenge'y:
  • picie rumu z colą z hełmu wojskowego
  • przyjechałam samochodem (wow, szaleństwo)
  • rozmowa z ludzikami z przystanku Jezus
  • kupiłam coś ze sklepu wośpowego (i nadal nie koszulkę...)
  • wyprowadzenie camela na spacer (linką holowniczą)
  • odlot praktycznie codzienny
  • palnie z rurki PCV (3 metrowej XD )
  • zgubiłam coś (łyżkę z EDC :c)
Poza tym nie udało mi się dotrzeć na ani jeden wykład na asp, a miałam nawet wydrukowany harmonogram, bo chciałam być na wszystkich wykładach o seksie i psychologii :( Tyle zjebać. Nawet na ten przystanek Jezus nie dotarłam, żeby odnaleźć tych ludzi, z którymi gadałam (ponad 2 godziny! ja!!) , nie mówiąc już o tym, że kiedyś chciałam wpaść na młyn. Co prawda DC stał w kolejce, ale no zadzwonił akurat jak byłam pod obozem :D czyli w sumie nie widzieliśmy się wcale. Pozytywnie za to się rozluźniłam i w sumie ten Wood był lepszy od poprzedniego. Tamten może miał klimat w postaci mniejszego obozu, co wiązało się z faktem że prawie zawsze chodziliśmy razem, a teraz się po prostu nie dało, ale w tym roku robiłam to, co chciałam i to było cudowne. Poza tym, wraz ze mną na Woodzie była Złotówka. Czego chcieć więcej. Ludzie naprawdę robią tu robotę.

(tak zwane zdjęcie w piczy) XD

(Eluveitie podczas "Rose for Epona" acoustic <3)

- moje przemyślenia: musze się starać nie zatracić znowu...
- muzycznie: niedosyt po Woodstocku
- modowo: katana z flaga Niemiec i skórzane rękawiczki bez palców <3
- nowy cel: kupic nowy telefon
- zachcianka: popcorn o.0
- książka na dziś: "Diabeł ubiera się u Prady"
- dzisiejszy humor: w ciągłym zamyśleniu

P.S. Ta płyta Comy to była OSTATNIA sztuka w sklepie wośpowym na Woodzie. TYLE FARTA

Brak komentarzy: