17 stycznia 2013

Szarość mnie zmienia.

Czuję się jakoś dziwnie. Zupełnie niekreatywnie, mimo tego, że dzisiaj skończyłam pisać swoją część pracy na konkurs z historii, no i sam fakt tego, że piszę tutaj musi świadczyć o jakimś natchnieniu z mojej strony... Miałam umyć włosy, no ale przecież pokazywałam się w gorszym stanie. Nie mam się w co ubrać, czy też precyzyjniej ujmując - nic mi nie odpowiada, mimo tego, że ciuchów mam pełną szafę oraz komodę. Za dużo eleganckich koszul, 4 kostiumy, a tu mi wychodzi, że nie mam żadnego zwykłego T-shirtu do spodni. Chciałabym krzyczeć o pomoc, ale przecież nic mi nie dolega. Przynajmniej w świetle, które na mnie pada wychodzi na to, że jestem całkiem przeciętnym człowiekiem, któremu czasami, jak każdemu, może się nie chcieć. Jak na razie tylko jedna osoba dostrzegła co znajduje się w mroku poza światłem. O dziwo to ta sama osoba, która już nie uczestniczy w moim życiu i w sumie mogła się w nim w ogóle nie pojawiać, bo nauczyła mnie czegoś, ale za jaką cenę!  Ano przecież - jest jeszcze jedna osoba, mój najlepszy przyjaciel, który dawno temu powiedział mi, że byłam pogubiona już jak mnie poznał, a wtedy to były może ze 3 lata naszej znajomości. Och tak, on był najbardziej spostrzegawczy, choć zawdzięcza to zapewne też temu, że tylko on jedyny widział moje życie w taki sposób, jak widział - mówiłam mu praktycznie o wszystkim i prawie codziennie. Nie powiem, że mi tego brakuje, bo nauczyłam się już żyć odcięta od tej "kroplówki", jednak czasami tęsknię. Ale jak mówiłam już - przywykłam. W moim życiu zaskakująco często tęsknię. Do wczoraj na przykład tęskniłam kilka dni, wiadome że za nim, cały czas myśląc, że cieszę się z tego co otrzymałam wraz z jego stratą, ale nie byłam gotowa na to, żeby pogodzić mój organizm i moje myśli z całkowitym brakiem jego osoby, niemożnością rozmowy z nim... Tak, tęsknię za nim cholernie. I nie świadczy to o żadnych wątpliwościach, ani niczym innym tej kategorii, tylko po prostu zastanawiam się, dlaczego podejmowałam w życiu takie, a nie inne decyzje, że teraz za tyloma osobami tęsknię. Team co jak co, mimo swoich wad i niedociągnięć systemowych, że tak to ujmę, też był dla mnie czymś niezwykłym. Doświadczeniem  możliwością obserwacji zachowań ludzkich, przyjaźnią, może nie u wszystkich pod koniec, ale przyjaźnią w dzieciństwie na pewno i teraz utrzymało to przyjaźń pomiędzy niektórymi z nas. Ale jednak, był czymś co kochałam ponad samą siebie, czymś co dawało mi radość, satysfakcję, beztroskę i powód do codziennych wariacji. Czuję, że w moim życiu czegoś brakuje...
Tytuł posta miał w sumie nawiązywać do tego, że gdy skończyłam dzisiaj pisać ową pracę na konkurs to siedziałam bezczynnie, jak idiota grając w candy crusch, bo po prostu ja nie mam nic do roboty w tym domu, dodatkowo humorystyczność mojej mamy jeszcze bardziej zabarwia mi dni, tak że już totalnie nic mi się nie chce. Wkurwia mnie to, ale z drugiej strony nie mam pomysłu na siebie, ani jak temu zaradzić. Nie byłam nigdy aż taka niemyśląca jak w ostatnich czasach... Nawet z postów na blogu nie jestem ostatnio zadowolona. Aaaa... dopada mnie paranoja!!


- moje przemyślenia: w moim domu szaro jak w PRL'u
- muzycznie: Kazik - "12 Groszy"
- modowo: znowu trzeba ogarnąć szafę
- nowy cel: uśmiechnąć się :)
- zachcianka: lasagne, lub cokolwiek włoskiego
- film na dzisiaj: "Modlitwy za Bobby'ego"
- dzisiejszy humor: zniechęcona

Brak komentarzy: