01 lutego 2012

Dlaczego płyną łzy... ?

Tak same z siebie. Nie panuję już nad sobą, znowu czuję tę pustkę co 2 lata temu, utratę osobowości, ból. Jestem taką małą, naiwną istotą... Zadawałam beztrosko ból, teraz wraca ze zdwojoną siłą. Czemu płaczę? Bo w tej chwili mam przy sobie największe szczęście mojego życia? Ehh, resus... Jesteś tylko nastolatką. Wariatką, a do tego kobietą z typu "codziennie inna". (co kurwa? o.0' --> to chyba na prawdę jak nie-ja) Czy to możliwe, że doprowadziłam się aż do takiego stanu? Zostawiłam pewną osobę po dość krótkim czasie, oboje przeżywamy teraz największe zmiany (chciałam tylko, żebyś wiedział, że też mam serce wbrew wszystkim pozorom, Twoja osoba wpłynęła na mnie jak mało kto). Ehh, za dużo tych facetów się porobiło, już można się zgubić. Dobrze, że mnie to jeszcze nie dopadło, choć kto to tam wie. Nadal kapią łzy, teraz troszkę trudniej się pisze... Z pamiętnika codziennych rozterek życiowych zwyczajnej dziewczyny zrobię z siebie blog emo-narzekadła?  Nie, tego chyba też nie chcę. Ale co ja mam zrobić, gdy mnie rozrywa od środka. Rozpacz, żal, ból i ... Niedoleczona miłość. A co w tym takiego, że robię z tego taką tragedię? Na pewno moja sytuacja życiowa, której nie chciałbym wypuścić z rąk - za bardzo mi zależy, ale widocznie tak jest, że nie doceniamy tego co mamy, a docenimy jak stracimy, a tego za nic bym nie chciała. Ale sama się o to prosisz, baka resus.



"Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.”
"Makbet" William Szekspir

Zawiodło mnie w samej sobie to, że w mej sile byłam w stanie doprowadzić się do takiej słabości, aby stać się dla siebie osobowością, którą tak bardzo gardzę. Zagubiłam się, gdzieś przepadły mi elementy własnego "ja" i znowu runęłam jak domek z kart. I nie mówicie, że nie upadłam. Od jakiegoś czasu zdarza mi się to z zadziwiającą regularnością. Ciekawi mnie kiedy, albo raczej - kim będę i jaka będę kiedy to się skończy?

- moje przemyślenia: umrzeć, czy nie umrzeć, oto mój dylemat
- muzycznie: Maria Peszek - "Mam kota"
- modowo: lista zakupów do zrobienia Anglii :D
- nowy cel: nie umrzeć z tęsknoty w ferie zimowe
- zachcianka: Toffifee ;3
- film na dzisiaj: pora na "Czarnego Łabędzia"
- dzisiejszy humor: monotonnie, aż do łez

P.S. Wiesława Szymborska umarła w wieku 89 lat. Poetka, o której osobiście robiłam prezentację na język polski, autorka niebanalnych tekstów, które muszę zgłębić jeszcze bardziej, gdy uchwycę coś, co zwiemy czasem. Zaś czas już dobiegł końca, pozostawiła po sobie zapach liter na kartkach i tony powodów do refleksji. Doceńmy to...

Brak komentarzy: