02 lipca 2013

Sayonara.

Bilety na Jarocin już są, na Depeche Mode zaklepane, jeszcze tylko bilety lotnicze zarezerwować i będę szczęśliwa i jednocześnie totalnie spłukana. Święto Kielc minęło szybko, a moja rola w nim ograniczyła się do 3 godzin chodzenia z puszką i ulotkami od sponsora koszulek. Czuję się zadowolona, zwłaszcza że od poniedziałku chodzę na warsztaty wokalne i chyba nabrałam odrobinę odwagi i zaufania do swojego głosu. Przynajmniej wiem jedno - publiki się nie boję :) Mimo wszystko nadal czuję pewien niedosyt, spowodowany brakiem czegoś. Nie chodzi tu o nic materialnego, ani nawet o bliskość kogoś, ale chyba raczej o jakieś osiągnięcie. Coś, co zrobiłam ja. Coś czym mogę się potocznie "pochwalić", lecz chodzi mi przede wszystkim o własną satysfakcję w stylu "yeah, zrobiłam to, udało się!". Pokładam wszystkie nadzieje w zespole, który powolnym kołem wtaczam na stację wielu innych podobnych do nas pociągów. Tylko, że my mamy asy w rękawie - zdolności, pasje oraz charakter. Umiejętności też, tylko że ciągle doskonalone, jeszcze nie idealne, jednak kogo to... są chęci. A ja szczerze wierzę w Ciebie Szczygiełu :3

"All the times
That I've cried
My intentions, full of pride
But I waste, more time than anyone"


Wraz z 1 lipca przyszły do mnie niepokojące rozmyślania - klasa maturalna. Ty, baka resus. Równo za rok będę już po maturze, ko wie gdzie i kim wtedy będę. Zmieniam się tak gwałtownie, a jednak tak niezauważalnie. Jestem cały czas taka sama, a za każdym razem inna. Przerażające. Ostatnie już wakacje, bo przecież za rok praca w Londynie i kto wie, czy nawet nie dalej... a potem już sesje letnie, utrzymanie na własnych śmieciach. Chciałam być samodzielna i niezależna, zresztą nadal chcę, ale teraz dopiero dociera do mnie co to znaczy. Tchórzę, zaczynam się bać. Zapewne przechodzi to każdy i każdemu, bez względy pod jak stromą górkę by miał, w końcu udaje się powiązać koniec z końcem (nie dot. ćpunów i mordochlejów), jednak mam obawy. Bo w końcu nie chcę jak wszyscy harować na jedzenie przez całe życie. Ale żeby nie musieć tak robić, trzeba mieć plan na siebie, a ja jak na razie, poza mało stabilnymi zaczepieniami, nie mam nic, jeśli chodzi o perspektywę dalszego rozwoju samej siebie...

- moje przemyślenia: przytłaczające jest to "dorastanie"
- muzycznie: Ozzy Osbourne - "Mama, I'm Coming Home" & "Dreamer"
- modowo: nowe butki już niedługo <3
- nowy cel: zaangażować się w wolontariat i różne organizacje
- zachcianka: na lody śmietankowe xD
- film na dziś: "Atlas Chmur"
- dzisiejszy humor: unormowany

Brak komentarzy: